Krzysztof Siwczyk "Centrum Likwidacji Szkód" mój ulubiony poeta

Krzysztof Siwczyk "Centrum Likwidacji Szkód" mój ulubiony poeta

Incydentalny horyzont określa cel podróży. W gęstym powietrzu opalizują zmasowane cienie. W drodze do źródła udatnych pieśni, w przybytkach wolnych od natrętnych wizerunków może i znać wstydliwą obecność rzeczy - sugestywny smutek narzędzi, akcesoriów pracy cierpliwego szarlatana. W służbie osobiście powziętych postanowień, niczym endemityczny znawca ciemności, ktoś pali tutaj rachityczne świece, zagrzewa miejsca jak cerkiew w skale okazując identyfikator. Dowody koronne znaczą każdy fragment - miast szukać znaczeń wystarczy zniknąć, ustąpić miejsca czemuś innemu, abdykować z sensem. Eleganckie zgliszcza i kompulsywne ekspozycje, pełne fiszek z istnienia, nadają charakteru tutejszej elewacji, ścianie z płaczu i snów. Woda jest obliczalna, czysta w swoich intencjach, żywi czas jak nadzieję, przyjmuje każdy rodzaj zdekomponowanej materii i trawi. Słuchasz i rozumiesz słowa, którymi zwraca się do ciebie opracowana ruina, jesteś w centrum znaczeń prostych jak minaret. Nie ma wewnętrznej architektury, nie ma predyspozycji i nierozstrzygalnych zagadnień. Jest duch przypływów i odpływów i nareszcie brak jest perspektywą. Tyle lat przed twoim przybyciem tym światem nic nie rządziło? Jesteś tego przykładem. Z twoim odejściem nic się nie zmieniło. Jesteś tego przykładem. Fresk w zimnej celi opowiada o własnej zagładzie, nic poza tym. Zachodzisz tylko jak słoneczne tło, jak krzykliwa cykada w polu demonicznej ciszy głuchej na twoje wezwanie. Większość systemów aktywna. Idziesz w piknikowym korowodzie wprost pod bramę łaźni, prosto w aromatyczną mgłę i wracasz oczyszczony bez mała, z niejasnym wspomnieniem swojego ciała - jakiejś zbędnej przybudówki kostnej wieży. Bardzo blisko ciebie lokują się okresowe pożary, naturalne prezentacje czystej obiektywności, fajerwerki zimnego, upartego światła. Rzęsa zarasta rów i smaży się w niebieskim oku. Piekli się dzień smutnych konieczności wzrastając ponad pasmem nienamacalnych gór, podnosząc do rangi wydarzenia własną umowność. Tak właśnie bywało. Nie inaczej bywało.

za: https://www.biuroliterackie.pl/przystan/czytaj.php?site=100&co=txt_1687

dodane na fotoforum: