drzewa i krzewy ogołocił ktoś nagle z ludzkich spojrzeń, jakby zabrał trawom i alejkom tupot dziecięcych nóżek, jak gdyby wykarczował z tego terenu odgłosy pracy, dźwięk śmiechu i wieczornych śpiewów biesiadnych, które odpłynęły stąd wraz z dymami wygasłych ognisk.