złoto jesieni...

złoto jesieni...

2/3

FUNDUSZE
Nie inaczej wygląda polityka PIS-owskich łgarstw i manipulacji w odniesieniu do możliwości utraty przez Polskę unijnych funduszy.
Od ładnych kilku miesięcy jest dla mnie oczywiste, że nawet jeśli Polska otrzyma miliardy EURO z Brukseli, to nieprędko. Może w połowie 2022 r., a może dopiero po odsunięciu PIS od władzy.
A jeśli jest to oczywiste dla mnie, małego żuczka, to tym bardziej wiedzą to Kaczyński, Cep i reszta PIS-owskich bandziorów. A jednak od tygodni wciskają nam kity, że pieniądze dostaniemy już za chwilę.
Gdy się ich jednak zapyta, skąd u nich ta pewność, to słyszymy - "bo Polsce te pieniądze się należą".
Przypomina się Szydłowa wykrzykująca z mównicy sejmowej powód przyznania sobie i swoim ministrom kosmicznych nagród…
A’propos tamtych nagród, to wyszło na jaw, że debilka Kempa swojej nie przekazała na cele charytatywne. A dostała jedną z najwyższych…

Napisałem w ostatnim poście, że jestem wściekły na Merkel za zablokowanie ostatnio wprowadzenia mechanizmu warunkowości (fundusze za praworządność). Nie oznacza to jednak, że Merkel podała Kaczyńskiemu na tacy miliardy EURO.
Ona w rzeczywistości, tylko i aż, wstrzymała podjęcie ostatecznej decyzji o ich ostatecznym zablokowaniu. Bo na razie to te fundusze są zablokowane "tymczasowo".

To nie Merkel i nie jej następca na fotelu kanclerza Niemiec będą decydować o losie miliardów EURO dla Polski. Zadecyduje o tym KE, która czeka na wyrok TSUE w sprawie zgodności zasady wiązania kwestii wypłaty funduszy i przestrzegania praworządności z unijnymi traktatami. Wyrok zapadnie za kilka miesięcy, ale opinia Rzecznika Generalnego TSUE będzie znana już na początku grudnia. Jeśli ta opinia i późniejszy wyrok będą niekorzystne dla Polski i Węgier, nic już nie uratuje Kaczyńskiego i Orbana przed ostatecznym zablokowaniem tych pieniędzy.
Komisarze Unii, choćby nawet chcieli wypłacić obu reżimom środki z Funduszu Odbudowy, to nie będą mogli tego zrobić, bo złamią tym samym ustalenia ostatnich szczytów RE (w lipcu i grudniu 2020 r.) oraz unijne prawo.

Kaczyńskiemu i Orbanowi, gdy w marcu kierowali swoje wnioski do TSUE o stwierdzenie zgodności z traktatami UE mechanizmu warunkowości, chodziło o to, by wyrok TSUE zapadł jak najpóźniej. Liczyli na to, że zanim Trybunał, który zawsze działa dość ślamazarnie, wyda w tej sprawie decyzję, do Polski i Węgier zdążą popłynąć przynajmniej środki z FO.
Ale obaj dyktatorzy przeliczyli się. TSUE zastosował bowiem przyspieszony tryb postępowania.
A z kolei KE poszła w końcu po rozum do głowy i tymczasowo zawiesiła wypłatę miliardów z FO.
PIS-owcy sami zresztą walnie przyczynili się do podjęcia przez KE właśnie takiej decyzji, kierując do TK i wałkując miesiącami kwestię nadrzędności naszego prawa nad prawem Unii.
Ta szmata Przyłębska, ogłaszając ostatnio wyrok, wydała jednocześnie wyrok na nasze miliardy z Brukseli.

Nie mam pojęcia, dlaczego Kaczyński, zamiast wstrzymywać ogłoszenie wyroku TK, postanowił jednak dolać oliwy do ognia. Pewnie chciał postraszyć Unię i ostatecznie zalegalizować bolszewizację naszych sądów. Zagrał va banque i znów się przeliczył. Zamiast Brukselę przerazić – jeszcze bardziej ją wku*wił.
Jestem pewny, że gdyby to zależało wyłącznie od Cepa, to wniosek do TK w ogóle nie zostałby sporządzony. Cep bowiem ewidentnie chce kompromisu z Unią i gotów jest pójść na daleko idące ustępstwa. Ale to nie Cep decyduje o tym, co Cep robi oraz co Cep mówi. Tylko Kaczyński i Ziobro.
Coraz częściej zresztą Kaczyński zachowuje się tak, jakby świadomie sabotował negocjacyjne wysiłki Cepa. Wysyła go do Brukseli, by gasił pożary oraz wyżebrał jakoś pieniądze i w tym samym czasie wojowniczymi wypowiedziami zaostrza konflikt z Unią.

No i dziś wszyscy bez wyjątku PIS-owcy karmią nas codziennie kłamstwami i fantazjami, że pieniądze z Brukseli popłyną do Polski lada moment.
Nie chce mi się już cytować tych ich bredni. Oni wszyscy wiedzą doskonale, że to są tylko ich pobożne życzenia.
Kłamiąc przedłużają tylko polityczną agonię Cepa, bo w chwili, gdy zapadnie ostateczna decyzja o wstrzymaniu funduszy dla Polski, jego dni na stanowisku premiera będą policzone.
Może Kaczyński nie jest jeszcze gotowy na zmianę premiera, za którą przecież, niejako automatycznie, pójdzie duże przemeblowanie całej rady ministrów.

Roztaczając przed suwerenem miraże napływu pieniędzy Kaczyński zyskuje więc tylko trochę czasu.
Tylko do czego mu ten czas jest potrzebny?
Może gra na zwłokę z myślą o przyspieszonych wyborach...
Ale takie wybory mogłyby się odbyć najwcześniej w kwietniu-maju. A wyrok TSUE zapadnie najpóźniej w lutym...
Definitywne ogłoszenie zablokowania pieniędzy na długie miesiące lub lata, i to w czasie trwającej u nas kampanii wyborczej, byłoby dla Prezesa druzgocącą klęską. Tyle, że on od dawna zachowuje się kompletnie irracjonalnie i nieprzewidywalnie, więc może w tym jego chorym umyśle narodził się pomysł, że na utracie przez Polskę miliardów EURO on może coś w sensie polityczno-wyborczym zyskać...
Brzmi to absurdalnie, ale nie byłby to pierwszy absurdalny pomysł Kaczyńskiego w ostatnim czasie...

cd pod nastepną fotką

(komentarze wyłączone)