irgendwo in Deutschland...

irgendwo in Deutschland...

NIEMCY

Przez długich 6 lat Merkel wydawało się, że jest w stanie ucywilizować Kaczyńskiego.
Myliła się. A jej grzech jest podwójny, bo przecież widziała dokładnie, co wyprawia na Węgrzech Orban.
Kaczyński podąża tą samą drogą i od dawna powtarza, że jego celem jest zrobić w Polsce "drugie Węgry".
O ile więc w 2016 r., gdy PIS bolszewizowało i zawłaszczało TK, a potem szykowało się do rozwalenia KRS i SN, Bruksela i Merkel mogli czuć się zaskoczeni tupetem Kaczyńskiego, o tyle ich bierności i niezdecydowania w późniejszym okresie nic już nie usprawiedliwia. Kanclerz Niemiec powinna była już dawno zorientować się, że Kaczyński, by się zatrzymać i zreflektować, musi poczuć nóż na gardle.
Na usprawiedliwienie Merkel można tylko powiedzieć, że jako polityk Zachodu wykazuje się dużym pragmatyzmem, racjonalnością i przywiązaniem do zasad demokracji.
Pewnie w głowie jej się nie mieściło, że Polska, będąca przez lata liderem demokratycznych przemian w środkowej Europie i największym beneficjentem funduszy unijnych, może dokonać tak gwałtownego zwrotu w kierunku dyktatury i totalitaryzmu
w stylu Putina.
Tak czy siak Kaczyński ma do zawdzięczenia Merkel naprawdę bardzo dużo.

Tymczasem od wielu, wielu miesięcy antyniemiecka krucjata PIS-u trwa w najlepsze. Dawniej Kaczyński wykorzystywał antyniemieckie fobie swojego elektoratu głównie przy okazji kolejnych wyborów. Pojawiały się wtedy, jak królik z kapelusza, żądania wypłacenia kilkuset miliardów EURO reparacji wojennych, zarzuty o mieszanie się Niemców w wybory w Polsce i chodzenie naszej opozycji na pasku Berlina, brednie o mediach polskojęzycznych itd.
Ale to się zmieniło. Dziś polityka konfrontacyjna w stosunku do Niemiec stała się codziennością i nietrudno odgadnąć, jakie są przyczyny tego ciągłego ataku Nowogrodzkiej.

Z jednej strony zmusza do tego Kaczyńskiego zachowanie Ziobry, dla którego "wojna z Niemcem" stała się osią całej jego działalności politycznej.
Elektorat prawicowy jest zróżnicowany. Ale większość ich wyborców ma kilka cech wspólnych. Jednymi z tych cech jest chorobliwa antyniemieckość i ksenofobia. Im prawicowy polityk głośniej narzeka na Niemców i ich o coś oskarża, tym chętniej go prawicowi wyborcy słuchają.
Tak więc pomiędzy PIS-em i partią Ziobry wciąż trwa swoisty „wyścig na antyniemieckość”, bez oglądania się na realne straty dla Polski, jakie są tego wyścigu konsekwencją.

Drugim powodem są zapewne olbrzymie problemy PIS-u i ich kolejne dotkliwe porażki. Trzeba je jakoś przed własnym elektoratem usprawiedliwić i wskazać winnych tego ciągu klęsk.
A przecież Kaczyński na siebie samego lub na swoich podwładnych nie wskaże. Wskazują więc na odwiecznych wrogów Polski, mając nadzieję, że zaślepieni nienawiścią do nich wyborcy PIS-u nie będą się zastanawiać, na ile prawdziwe i zasadne są te oskarżenia.
Przeciętny Polak to taki przygłupi, zaściankowy i niezdolny do jakiejkolwiek samokrytyki mały człowieczek, który ma olbrzymie problemy z przyznaniem się do własnej winy, naiwności i głupoty.
Dużo łatwiej jest mu krzyknąć za Kaczyńskim "to wszystko wina Niemców!", niż zreflektować się, uderzyć we własne piersi i głośno przyznać, że popełnił błąd głosując na partię Kaczyńskiego.

Tak więc PIS-owcy, całkiem bezkarnie, oskarżają teraz Niemców już niemal o wszystko, co im przyjdzie do głowy i co sami zawalili, z wyjątkiem może rozmiarów pandemii i kryzysu na granicy z Białorusią.
Obok wielkich kłamstw i oskarżeń, jak choćby obwinianie Niemców za nową politykę klimatyczną Brukseli i wzrost cen prądu oraz gazu, codziennością stały się także małe kłamstewka i uszczypliwości.

Nawet gdy wypowiedzi polityków Nowogrodzkiej lub „k**wizji” nie dotyczą bezpośrednio Niemiec, to i tak są w nich zawarte jakieś antyniemieckie akcenty. Przecież to nie przypadek, że ta obleśna debilka Kempa zaczęła swój wpis do Sikorskiego od słów "Herr Lord".

To nie przypadek, że nie ma tygodnia, by w "k**wizji" nie pojawiły się zmontowane fragmenty publicznych wystąpień Tuska i słynne już ujęcie ze słowami "für Deutschland".
To fragment przemówienia, które Tusk wygłosił w języku niemieckim na spotkaniu z politykami CDU.
Trudno więc, by w jego trakcie powiedział do nich nagle po polsku "dla Niemiec". Zresztą całe zdanie brzmiało "Nie tylko dla Niemiec, ale dla całej Europy".
Ale ta wesz Holecka udaje, że tego nie wie...

Nieprzypadkowa była również afronty przy obsadzie funkcji ambasadora Niemiec w Polsce. Nieprzypadkowo każde wystąpienie TW SB „Wolfganga” Przyłębskiego, ambasadora RP w Berlinie, wywołuje oburzenie Niemców.
W tę kretyńską i szalenie szkodliwą dla naszych interesów antyniemiecką nagonkę wpasował się ten debil "główka prącia Prezesa", wrzeszcząc w czasie kampanii wyborczej, że Niemcy chcą wybierać Polakom prezydenta, a ostatnio odmawiając spotkania z odchodzącą na emeryturę Kanclerz Merkel.
To było jak naplucie Niemcom w twarz…
I nie pozostanie to bez rewanżu z ich strony.


cd pod nastepną fotką

(komentarze wyłączone)