Łańcuch jest tak mocny, jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo

Łańcuch jest tak mocny, jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo

„WIELU POLAKÓW NIE MOŻE ŻYĆ BEZ POTWORÓW”
1/3

„Łańcuch jest tak mocny, jak mocne jest jego najsłabsze ogniwo”…
Trudno polemizować z trafnością tego powiedzenia.
Zachowując odpowiednie proporcje można je odnieść do całego naszego społeczeństwa.

Nasi przodkowie niejednokrotnie dawali w przeszłości dowody wyjątkowego patriotyzmu, heroizmu i szaleńczej wręcz brawury, zdolności do poświęceń… O tym akurat możemy przeczytać w każdym podręczniku historii i zobaczyć to w dziesiątkach filmów. Nasze wspaniałe triumfy militarne, zrywy niepodległościowe, wielkich wodzów, bohaterskich żołnierzy, sanitariuszki, ludność cywilną, a nawet duchownych…
Jeśli już przegrywaliśmy, to honorowo, po walce z przeważającymi siłami nieprzyjaciół.

Tyle, że podręczniki i filmy pokazują niemal wyłącznie tę jasną stronę naszego heroicznego, narodowego medalu.
Ta druga strona, mroczna i pesymistyczna, nierzadko wstydliwa, a nawet kompromitująca, opisywana oraz pokazywana jest niechętnie i ogólnikowo, albo nie jest pokazywana w ogóle.
W efekcie pokutuje w nas często zupełnie fałszywy obraz naszej przeszłości, i tej dość odległej, i całkiem niedawnej.
I przez ten zafałszowany obraz mamy zwyczaj postrzegać także obecną postawę, patriotyzm, wady i zalety naszego społeczeństwa.

O naszych XVII-wiecznych triumfach nad Turkami, Szwedami, Kozakami lub Tatarami czytaliśmy wszyscy.
Obraz husarii uderzającej na nieprzebrane tłumy nieprzyjaciół każdy z nas ma w oczach.
Ale jakoś słabiej pamiętamy np. to, że podczas „potopu”, zanim Szwedów pokonaliśmy i przegoniliśmy z kraju, to oni praktycznie bez walki zajęli niemal całą Rzeczpospolitą, która wtedy (wraz z Księstwem Litewskim) była kilkakrotnie większa, niż dzisiejsza Polska.
Nie miał kto bronić naszego państwa i to nie tylko z powodu licznych wcześniejszych wojen, które je wykrwawiły.
Nikomu nie chciało się go bronić, ani nawet płacić na nowe zaciągi i utrzymanie wojska (także cudzoziemskiego).
Gdyby Szwedzi nie zaczęli nas bez opamiętania grabić, palić i mordować, to okupowali by pewnie nasz kraj jeszcze przez następne 100 lat.

Gdy wspominamy heroizm naszych XIX-wiecznych zrywów niepodległościowych, nie zapominajmy, że np. w powstaniu styczniowym w walkach z caratem czynnie uczestniczyło nie więcej, niż 4-5% ludności Królestwa Polskiego!
O nich dziś możemy przeczytać w podręcznikach.
A reszta siedziała posłusznie w domach i o nich nie ma wzmianek w podręcznikach…

Ponieśliśmy w nich duże straty, ale nie tyle wskutek wyjątkowej masowości tych powstań, ile przewagi militarnej i okrucieństwa wojsk rosyjskich.
Jedną z przyczyn upadku powstania styczniowego było ogłoszenie carskiego ukazu uwłaszczeniowego, który obiecywał chłopom ziemię. Skutecznie zniechęciło to chłopów do walki z zaborcą, a byli oni wtedy najliczniejszą warstwą społeczną. Mieszczaństwa, drugiej pod względem liczebności grupy społecznej, car Rosji nie musiał nawet przekupywać.
Od początku jego udział w powstaniu był symboliczny.
No i co, kojarzy Wam się to z czymś?

Tak więc nazywanie dziś "powstaniami narodowymi" naszych XIX-wiecznych zrywów niepodległościowych, w których walczyła niemal wyłącznie szlachta, jest sporym nadużyciem. I służy głównie podtrzymaniu mitu o niezłomności i bohaterstwie całego naszego narodu oraz rzekomo powszechnym wśród Polaków umiłowaniu wolności i niepodległości.

Rozkaz o utworzeniu Legionów Polskich Piłsudski podpisał w sierpniu 1914 r. i wtedy też zaczął się do nich werbunek.
Rok później Legiony liczyły raptem... 16 tysięcy ludzi!
Pomimo sprzyjających uwarunkowań politycznych i militarnych, korzystnych dla odzyskania przez nas państwowości i niepodległości, udało się zebrać liczbę żołnierzy odpowiadającą liczbie mieszkańców małego miasteczka…
Trudno więc powiedzieć, by Polacy jakoś masowo rzucili się do odzyskiwania tej niepodległości po 123 latach zaborów.
Ten mit stworzono dopiero w okresie międzywojennym.

Podobnych przykładów dużych rozbieżności pomiędzy faktami historycznymi i funkcjonującymi w naszej świadomości narodowymi mitami mógłbym podać wiele. Łączy je wspólny mianownik. Od wieków zdecydowana większość Polaków, nawet w chwilach zagrożenia bytu naszego państwa i bestialstwa najeźdźców, na pierwszym planie stawiała swój własny byt materialny, bezpieczeństwo i święty spokój, a nie żadną walkę o wolność i niepodległość Polski.

I podobnie jest teraz, gdy przychodzi nam walczyć nie o niepodległość państwa, tylko w obronie demokracji, wolności mediów, słowa i przekonań, uczciwości wyborów i niezależności sądownictwa.

cd pod następną fotką

(komentarze wyłączone)