taniec na grobach...

taniec na grobach...

REPARACJE WOJENNE JAK GROBY KATYŃSKIE…
2/3

Co wizyty Lecha Kaczyńskiego (lub innych ważnych polityków PIS) na grobach w Katyniu mają wspólnego z tematem reparacji wojennych od Niemiec?
Mają bardzo dużo. I tu, i tu chodzi o wykorzystywanie do celów polityczno-wyborczych męczeńskiej śmierci z rąk dwóch okupantów wielu polskich obywateli.

Dla nikogo nie jest tajemnicą, co większość Polaków czuje w sercach, gdy słyszy słowo „Katyń”. Jakie emocje wtedy w nas się budzą... I dla nikogo nie jest tajemnicą, jak bolesne wspomnienia mają do dziś miliony Polaków (szczególnie starsze pokolenie) w związku z wojną, niemiecką okupacją, masowymi egzekucjami, łapankami i obozami koncentracyjnymi, bombardowanymi miastami i palonymi wsiami.
PIS postanowiło po raz kolejny to wykorzystać i jeszcze raz zatańczyć politycznego kankana na grobach naszych rodaków.

Przecież Kaczyński i PIS-owcy mają głęboko w d*pie pamięć o naszych pomordowanych oficerach. Gdyby jej nie mieli w d*pie, to nie uzależnialiby swoich wizyt na katyńskich grobach od kalendarza wyborczego, tylko odwiedzaliby je co roku.
PIS-owcy w d*pie mają również reparacje wojenne.
Wiedzą doskonale, że Polska nie dostanie od Niemiec ani grosza, bo nie ma już nawet żadnej podstawy prawnej do wypłacenia jakichkolwiek reparacji.

Gdyby Niemcy wypłacili Polsce jakąś, choćby symboliczną rekompensatę, to zapewne Kaczyński byłby najbardziej zaskoczonym człowiekiem w naszym kraju.
Byłby również bardzo niezadowolony, bo jemu przecież nie chodzi o żadne zadośćuczynienie za zbrodnie i zniszczenia wojenne! Kaczyński i PIS-owcy mają w d*pie zadośćuczynienie, nie mają natomiast w d*pie TEMATU REPARACJI WOJENNYCH.

Ten temat ma być w planach Nowogrodzkiej wałkowany przez najbliższy rok, ma skonsolidować ich elektorat i stać się kluczem do wygrania wyborów. Po cichu i oczywiście anonimowo przyznają to sami politycy PIS.
Nie ma oczywiście żadnego przypadku w tym, że temat zbrodni hitlerowskich i niemieckich reparacji pojawia się właśnie teraz.
I to nie przypadek, że temat ten będzie się wręcz wylewać z PIS-owskich mediów tylko do dnia… przyszłorocznych wyborów. Wybory się skończą i temat reparacji znów zostanie schowany głęboko do szuflady. Pozostanie w niej aż do następnych wyborów…

Nie tak dawno mieliśmy kampanie oskarżeń i nienawiści do uchodźców, a potem do osób LGBT. I jedna, i druga nieprzypadkowo przypadły na okresy przed wyborami!
Stały się kołami zamachowymi kampanii PIS-u.
I skończyły się wraz z ogłoszeniem wyników wyborów.
To ten sam bandycki mechanizm działania...

Kaczyński ma nóż na gardle i oczami wyobraźni widzi już swoją klęskę w przyszłorocznych wyborach. A w przeciwieństwie do sytuacji w latach 2015, 2019 i 2020 nie ma żadnego "mocnego" spoiwa, którym mógłby zjednoczyć swój obóz polityczny, który z różnych powodów (choćby drożyzny i problemów z węglem) zaczyna mu się rozłazić w szwach. Wszędzie, gdzie Prezes nie spojrzy, jego partia zalicza same porażki. A ponieważ elektorat PIS jest tradycyjnie antyniemiecki, więc główny temat kampanii wyborczej sam się nasuwa na myśl...

Jeśli temat reparacji "chwyci", to korzyść dla PIS będzie niejako potrójna.
Temat ten częściowo przykryje setki PIS-owskich afer, ich nieudolność, niekompetencję, złodziejstwo i zrujnowanie państwa. Czyli wszystko to, co chciałaby w czasie kampanii nagłaśniać opozycja.
Ponadto spodziewana odmowa tych złych, chciwych i nieczułych Niemców pozwoli propagandzie PIS po raz kolejny zestawiać ich z politykami opozycji, głównie oczywiście z Donaldem "Für Deutschland" Tuskiem.
No i kwota 6,2 biliona zł reparacji, w kraju, w którym 30% obywateli żyje na skraju ubóstwa, a wkrótce będzie takich ludzi 50%, też robi swoje i pobudza wyobraźnię.
Choć uzyskanie choćby 1% tej sumy jest całkowicie nierealne, to jednak Kaczyński chce zasiać w Polakach nadzieję, że jest na to jednak szansa i oczywiście tylko on może te pieniądze wyszarpnąć od Niemców...

Temat reparacji wojennych politycy PIS poruszyli po raz pierwszy bodaj w 2010 r. Byli jednak wtedy zupełnie nieprzygotowani do jego drążenia i nagłaśniania, więc temat przeszedł wtedy bez większego echa.
Potem był "Smoleńsk" i nowa PIS-owska religia oraz temat rzekomego zamachu zdominowały ich partyjny przekaz na kilka lat.
Kwestia reparacji pojawiła się na krótko w 2015 r., ale znów bez większych następstw i rozgłosu. Trudno było zresztą Kaczyńskiemu domagać się kosmicznych reparacji od Berlina, skoro jego partia jeszcze nie rządziła w Polsce i w dodatku nie wiedziała nawet w przybliżeniu, jak wysokie miałoby być to zadośćuczynienie.

Od 2017 r. temat reparacji pojawia się już dość regularnie, a szczególne natężenie osiąga z reguły w okresach przed wyborami.
PIS jednak nadal nie miało niczego, czym mogłoby wzbudzić zainteresowanie suwerena, bo przecież w samym wrzeszczeniu, że Hitler wymordował miliony Polaków i dokonał potwornych zniszczeń, nie było nic odkrywczego.

cd pod następną fotką

(komentarze wyłączone)