Zapowiedź książki zobaczyłam mniej więcej w tym samym czasie, co zwiastun serialu pt. Belle Epoque. I to i to zaciekawiło. Do książki dotarłam wcześniej – całe szczęście. Zachwyciły mnie opisy Krakowa ówczesnej epoki, wszelkie detale, szczegóły itp. Wzruszyła (i czasem zezłościła) miłość fatalna, niemożliwa, namiętna i głupia. A opisy zbrodni i mroczne tajemnice nie pozwoliły oderwać się od lektury.
Autorzy postarali się o wiarygodność i to mocno, co plasuje ten kryminał w ścisłej czołówce, mimo, ze klasycznym kryminałem nie jest i łączy w sobie wiele gatunków tak na prawdę.
W książkę wgryzałam się powoli i z apetytem rosnącym w miarę czytania, przestawiałam na czas belle epoque. A ostatnie siedemdziesiąt stron, to była już jazda bez trzymanki. I zaskoczenie w pewnym momencie nawet duże. Po skończeniu książki wszystko niczym w układance wskoczyło na swoje miejsce – wszelkie pytania, wątpliwości np. co do nazwy statku na którym pływał główny bohater. Wszystko wyjaśniło się samo, choć czy wszystko na pewno i do końca…