Pani weterynarz zaniosła delikwenta pod czereśniowe drzewo i nakarmiła :-)))
najpierw nadziała mu na dziobek owoc, aby poczuł sok...wycisnęła pestkę i czereśniowe *mięsko* do dzioba :-)
bałam się, że gówniarz się udławi czereśnią, a on ją łyknął jak stary i jeszcze zamlaskał :-)
6/7