Ś. IGNACY Z LOYOLI

Ś. IGNACY Z LOYOLI

Zapatrzony w Chrystusa
medytacja biblijna na uroczystość św. Ignacego Loyoli – 31 lipca 2014


Tekst ewangelii: Łk 14,25-33

A szły z Nim wielkie tłumy. On zwrócił się i rzekł do nich: Jeśli kto przychodzi do Mnie, a nie ma w nienawiści swego ojca i matki, żony i dzieci, braci i sióstr, nadto siebie samego, nie może być moim uczniem. Kto nie nosi swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem. Bo któż z was, chcąc zbudować wieżę, nie usiądzie wpierw i nie oblicza wydatków, czy ma na wykończenie? Inaczej, gdyby założył fundament, a nie zdołałby wykończyć, wszyscy, patrząc na to, zaczęliby drwić z niego: Ten człowiek zaczął budować, a nie zdołał wykończyć. Albo który król, mając wyruszyć, aby stoczyć bitwę z drugim królem, nie usiądzie wpierw i nie rozważy, czy w dziesięć tysięcy ludzi może stawić czoło temu, który z dwudziestoma tysiącami nadciąga przeciw niemu? Jeśli nie, wyprawia poselstwo, gdy tamten jest jeszcze daleko, i prosi o warunki pokoju. Tak więc nikt z was, kto nie wyrzeka się wszystkiego, co posiada, nie może być moim uczniem.

Być naśladowcą Chrystusa

Chrześcijanin nie ma wskazywać na siebie samego. Nie on ma być w centrum uwagi (choć znajduje się w centrum zainteresowania nieprzyjaciela). Święty Ignacy nieustannie odnosił do Boga osoby, sprawy, wydarzenia. Uczył się tego powoli, cierpliwie niekiedy wyciągając korzyści także z upadków, nieporozumień czy grzechów.
Wiedział dobrze, że jest grzesznikiem i ze swoją grzesznością szedł do Pana Jezusa. Był zwykłym człowiekiem, a kiedy oddał się całkowicie na służbę Panu pod sztandarem Krzyża stawał się niezwykłym. Po ludzku niemożliwym było dokonać dzieła, którego dopełnił święty Bask. Jednak on nie patrzył po ludzku. Ignacy po spotkaniu Jezusa starał się zawsze czynić po chrystusowemu.
Na Chrystusie buduje dom swego serca i „miejsce” w Kościele. Nie pyta siebie i swej wizji. Zwraca się do Boga i czyni to z pokorą i wiernością otrzymanemu przesłaniu. Nie był wagabundą. Poznał cel i trzymał się go wiernie, nawet jeśli nawałnice atakowały zawzięcie łódź jego życia i powołania. I to nie chwalenie się, ale rzeczywistość, o której dają świadectwo jemu współcześni: czy jadł czy pił, czy spał, czy pracował, czy na osobności czy we wspólnocie, gdy było z górki i pod górkę Ignacy Loyola oddawał cześć Ojcu włączając się w nurt chwały Syna Bożego w Duchu Świętym. Bez wątpliwości moglibyśmy włożyć w usta Założyciela Towarzystwa Jezusowego słowa Pana Jezusa: Uwielbiam Cię, Ojcze, Panie nieba i ziemi, że te rzeczy odkryłeś prostaczkom.

Prosty człowiek

Święty Ignacy był prostym człowiekiem. Dosyć późno zaczął się uczyć. Zakosztowawszy dworskiego życia wyrzekł się go całkowicie po nawróceniu. Pokornie szukał (na początku po swojemu) woli Bożej, a kiedy ją odkrywał wypełniał tak, jak potrafił najlepiej. Złożył w Panu całą nadzieję! Pisał o tym w Konstytucjach podkreślając, że Towarzystwo nie zostało założone dzięki środkom ludzkim i nie dzięki nim można je zachować i pomnożyć, lecz dzięki łasce wszechmogącego Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa, więc tylko w Nim trzeba położyć nadzieję.
Oto biblijny ubogi w Panu, ten, który składa nadzieję w Bogu. Znana jest sentencja tego męża Bożego: Tak Bogu ufaj, jakby całe powodzenie spraw zależało tylko od Boga, a nie od ciebie; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał to wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła.
Nie należał to tych, co rzucali się z motyką na słońce, choć na pierwszy rzut oka tak by się wydawało. Przewidywał, rozeznawał, obliczał, by dobrze budować wieżę, by zwycięsko przeprowadzić wojnę. Mówi o pierwszeństwie środków, które jednoczą narzędzie z Bogiem i przysposabiają je tak, żeby nim ręka Boża należycie kierowała, niż te, które je dostosowują do ludzi. Takimi zaś są: prawość i cnota, a zwłaszcza miłość i czysta intencja służby Bożej, zażyłość z Bogiem w pobożnych ćwiczeniach duchownych, szczera gorliwość o dusze bez oglądania się na jakiekolwiek korzyści, a jedynie na chwałę Tego, który je stworzył i odkupił. I nie odrzuca środków naturalnych (ludzkich).

Patrzył w niebo

W tym byciu chrystusowym i ubogim w Panu znajdował siłę do podejmowania walki z pychą tego żywota. Niech zachętą (a nie brzemieniem) będzie zwyczaj św. Ignacego, iż co godzinę zatrzymywał się na chwilę i robił rachunek sumienia na pierwszym miejscu dostrzegając dobrodziejstwa, które otrzymał.
Słyszeliśmy w pierwszym liście do Koryntian (10,31-11,1) o postawie Apostoła Narodów, którego czcił św. Ignacy. Tak jak on nie starał się przypodobać wszystkim pod każdym względem. On chciał podobać się Bogu, chciał się upodobnić do Syna Bożego. A celem było nie szukanie własnej korzyści, ale dobra wielu, aby byli zbawieni. Tak właśnie spuentował cel życia człowieka: Człowiek po to jest stworzony, aby Boga, Pana naszego, chwalił, czcił i jemu służył, a przez to zbawił duszę swoją.
Czy był marzycielem zapatrzonym w niebo? Nie. Był realistą zapatrzonym w gwiazdy, co często czynił w rzymskie wieczory. Wiedział i pamiętał, gdzie jest jego dom i kto na niego tam czeka.
Tak mówił do jezuitów: Mój synu, chcę, żebyś był uśmiechnięty i radosny w Panu. Zakonnik nie ma bowiem żadnej przyczyny do smutku, a wiele do radości. Ażebyś zawsze mógł być pogodny i radosny, bądź zawsze pokorny i posłuszny.

o. Robert Więcek SJ