O tym, że książkę można nie tylko czytać, ale i...

O tym, że książkę można nie tylko czytać, ale i...

...potrząsać nią, dmuchać, klaskać, naciskać guziki itp., pisałam całkiem niedawno przy okazji omawiania nietypowej książeczki z kropkami: "Naciśnij mnie".

https://www.garnek.pl/jndiana/24330709/czy-w-dzisiejszych-czasach

Dziś przybliżę kolejny hit u nas tego samego autora, czyli Herve Tullet'a.

Po lekturze "Naciśnij mnie", myślałam, że żadna książka już mnie nie zaskoczy. A jednak myliłam się ;)

Gdy pierwszy raz ją zobaczyłam w księgarniach pomyślałam: cóż może być innowacyjnego w kolejnej książeczce interaktywnej tego samego autora? Pewnie wydawnictwo liczy na dobrą sprzedaż po ogromnym sukcesie "Naciśnij mnie" i dlatego wydano tę pozycję...

Poza tym okładka i ilustracje nie przypadły mi w pierwszym kontakcie do gustu...
Na całe szczęście, moja ciekawość wygrała nad rozumem (jak to się często u mnie zdarza ;P) i zamówiłam również tą książeczkę ;)

Dzieciaki od razu pokochały Turlututu, a ja się uczyłam tej miłości z każdym czytaniem i powiem Wam, że obserwując reakcje Karolinki i Mareczka na tę książeczkę i z uwagi na gwarantowaną świetną wspólną zabawę podczas lektury dziś nie wyobrażam sobie, że miało by jej nie być w naszej domowej biblioteczce...

Po pierwsze, to absolutnie inna książeczka od "Naciśnij mnie", a jedyne co je łączy, to autor i interaktywność...

Po drugie "Turlututu.." wymaga od rodzica (czy osoby czytającej) posiadania jeszcze większej wyobraźni a zwłaszcza dobrego humoru, inaczej nie ma co się brać za jej "czytanie"...

Po trzecie, książeczka wciąga nie tylko dziecko, ale też rodzica ;)

Po czwarte, nawet ilustracje mogą się spodobać, bo tak właściwie wcale tu nie są najważniejsze ;)

I po piąte wreszcie, to pierwsza książka, która wydała absolutny hit muzyczny (przynajmniej u nas) do wspólnego śpiewania. Niemożliwe?
A jednak :)))

Turlututu, to książka, w której mały czytelnik jak zwykle nie siedzi biernie i słucha ale bierze czynny udział w całej książkowej przygodzie.

Dziecko musi książką odpowiednio potrząsać, śpiewać (nie tylko dziecko, ale osoba czytająca niestety też- czego są mokre skutki ;P), dmuchać, obracać, czarować, odczarowywać, głośno krzyczeć, pukać do drzwi, zapalać światło itp...

No i to, co najbardziej się podoba Karolince i Mareczkowi: można robić psikusy osobie czytającej a nawet ją zaczarować ;-)

Książeczkę można czytać za każdym razem troszkę inaczej, pozwalając zadziałać swojej i dziecka wyobraźni ;-)

_____________________
Na czym polega fenomen książek Tullet'a?
Dzieci uwielbiają czuć się potrzebnymi i zauważonymi.
Prośby o pomoc, stwarzanie im okazji do samodzielności i oddawanie im swobody działania i sprawczości doskonale buduje poczucie wartości dziecka.
Herve Tullet z niezwykłym wyczuciem odpowiada na dziecięcą potrzebę dialogu oraz chęć poczucia potrzebnym i pomocnym.
Poprzez kreatywną i wyśmienitą wspólną zabawę, to przede wszystkim dziecko jest bohaterem głównym książeczki i osobą, od której wszystko zależy...

Polecam z całego serca!
Z małym zastrzeżeniem, że ta forma "czytania" wymaga wyjątkowo otwartej na wyobraźnię i humor postawy.
Wygodnym i nie chcącym się wysilić rodzicom nie polecam.
Tu bierne czytanie samego tekstu nie wchodzi w grę...

dodane na fotoforum:

agamaz1

agamaz1 2013-01-06

My też ją mamy:)
Jest super, Miłoszek ją bardzo lubi, a do jej czytania zawsze bierze Tatę, bo nasz tata lubi śpiewać:)))

agamaz1

agamaz1 2013-01-07

Świetnie ją Beatko opisałaś...

mummy5

mummy5 2013-01-07

juz wiem o co poprosze z polski;)pozdrawiam beatko.wzorowa mamuniu:))))))

majjka

majjka 2013-01-07

wow naprawde interesujaca musiałabym ja zakupic swoim dzieciaczkom:-)

pradzia

pradzia 2013-01-07

No, to nasza ciekawość została nam wyjaśniona. Niby nic, zwyczajne " turlu tutu", a ile przy tym zabawy, wesołości i można też pośpiewać. Odłóżcie tę książeczkę na półkę- gdy śię u Was pojawimy, to się z K&M zabawimy.

dodaj komentarz

kolejne >