Słońce? Deszcz? Wiatr? Grad? Śnieg? Mgły? Burza? Tęcza?

Słońce? Deszcz? Wiatr? Grad? Śnieg? Mgły? Burza? Tęcza?

I to wszystko w ciągu dwóch zimowych dni (na trzeci dzień wracałam do polski). Kiedy wylądowałam w Podgoricy, przywitała mnie ściana deszczu, wieczorem burza jakiej nie widziałam. Rano wsiadłam w autobus i ruszyłam w stronę miejsca mojego przeznaczenia – Budvy. Po drodze na trasie Podgorica – Cetinje na poboczach leżał śnieg, może nie w jakich ogromnych ilościach, ale było go na tyle sporo, że cudownie odbijał południowe czarnogórskie słońce. W Budvie zjadłam śniadanie a po chwili zaczął padać deszcz…później grad…następnie straszliwie wiało, a później pojawiła się tęcza i znów słońce. Tak własnie przywitała mnie Czarnogóra 🙂