anita591 2008-02-13
stukotem kopyt podkutych wiatrem
wargom języka w galopie
w grzęzawisku lirycznym znaczeń
w skok od słowa do słowa
w popłochu zbiegłe z ust
jak luźny węzeł krawata
niczym zadziorne deski
w szyku właściwym ich stadu
dojrzewają wiosennymi pąkami
wyżej sięgając niż wniebowstąpienie
przędą się smugą plecioną warkoczem
modlitwą o ciebie na dziś… na jutro
dawid 2011-09-17
Fajne