Wszystko samo za mnie się robi.

Wszystko samo za mnie się robi.

Czy wy wiecie, że koncert był zajebisty? Wróciłam cała poobijana (kocham swoje siniaczki, są naprawdę śliczne), praktycznie bez głosu (gardło jeszcze nie jest w formie, ale i tak wpieprzam lody), z bolącym WSZYSTKIM (plecy, plecy napieprzają mnie! W sumie ręce i nogi też...), ale było CUD MIÓD! Pogo było fantastyczne, a fala... wyśmienita.

-Ola, idź... Ty jesteś stworzona do latania.
-Nie, ja nie chcę! Ty!
-A dobra!
K. wchodzi do akcji
-To idziemy!

I jak mną trzepneli o ziemię... To myślałam sobie 'Jest cudownie!' Stwierdziłam, że podłoga jest zajebista. Ale nawet się na poważnie nie zdążyłam zorientować, że leżę. Podnieśli mnie.

-To jak, próbujemy jeszcze raz?
-No a nie?!



-Chcesz?
-Chcę!

:)



Piętnasty raz.



I "Ale masz małego!"



Wujek Grabaż jest z nas dumny :)