Październik był niezwykle udany pod względem podróży, nowych doświadczeń, nowych znajomości. Był nowy dom na kilka dni i zupełnie nowe życie. Tragiczne kanapki i cudowne widoki, wspaniała pogoda, słońce, radość i uśmiechy. Pinki, Harris i Milou. Rześkie ranne powietrze, przesiąknięte przygodą. Polish vodka? Wrócę kiedyś do Londynu na pewno.
Myślę już bardzo o Openerach, ale trzeba się uzbroić w cierpliwość. Do tego czasu jeszcze Muchy, Mela Koteluk, Hey, Yeasayer (BOŻETAK!), a przy megasuperhiperdobrych wiatrach Mumford z Synami.
Gdybym tylko mogła spać w nocy i racjonalnie myśleć w dzień.