Tuż obok fasoli,
w ogródku na grządce,
rósł groszek zielony,
na nim jeden strączek.
Codziennie spoglądał
nieśmiało, ukradkiem
przez zielone listki
na swoją sąsiadkę.
Ta w górę się pięła
po tyczce zuchwale
o zielonym groszku
nie myślała wcale
A w groszku stukało
serduszko zielone
do panny fasolki
myśląc tylko o niej.
Już nawet próbował
lekko wąsem trącać,
żeby choć spojrzała
z długiej tyczki końca.
Dzień za dniem przemija,
westchnień nikt nie zliczy,
widać tak być musi,
że groch się nie liczy.
Pogodzony z losem
z żalu nieco przywiądł,
wtedy spojrzał baczniej
na grządkę warzywną.
(c.d.n.)