Dobranoc...

Dobranoc...

Miasto nocą.

Zasypia miasto snem sprawiedliwym.
Rozbłysły lampy,dzień robiąc w nocy.
Słychać muzykę w drzwiach restauracji,
tutaj wesołe życie się toczy.

Zasypia miasto,wygasły okna.
Stróż dzwoniąc kluczem zamknął wierzeje.
Z ciemnych zaułków,i brudnych spelun,
na żer wychodzą ćmy i złodzieje.

Jeszcze przemyka pod murem bloku,
przechodzeń który śpieszy do domu.
Pijany gościu śpiewa piosenkę,
głosem, jak by ktoś zarzynał wołu.

Zasypia miasto ale nie wszyscy.
Pijany gościu śpiewa wulgarnie.
Złodziej za łupem cicho się skrada.
Dziewczyny jak ćmy lgną pod latarnie.

Usnęło miasto snem sprawiedliwym.
Złodziej w zaułku już swój łup liczy.
W brudnej spelunie,ćma z pod latarni,
z podpitym gościem,w pozach się ćwiczy.

Budzi się miasto.Ranek, już świta.
Stróż wcześnie kluczem otwarł wierzeje.
Gość ze speluny,od ćmy księżniczki,
wraca do domu.Śpią już złodzieje.
- Jacek Kwiecień.