Pechowy dzień...nie do końca...

Pechowy dzień...nie do końca...

Dzień 11 września 2018 zaczął się dla mnie dość pechowo. Rankiem udałam się po pracy a na miejscu okazało się, że pomyliłam dni i mam wolne, tak więc powrót do domu i prawie 5 godzin straconych. W drodze powrotnej przed jednym z autobusów, którym wracałam przebiegł czarny kot i choć zwykle nie bywam przesądna, zastanowiłam się co tego dnia mi się jeszcze przydarzy. Kilka kilometrów przed moim przystankiem kierowca autobusu pomylił trasę i musiał objechać kilka ulic w moim mieście, żeby wrócić na trasę. Po powrocie do domu podczas zmywania naczyń stłukłam dwa ulubione talerze. Nie zważając na te symptomy postanowiłam wybrać się na bagienko w celu fotografowania ptaków. Podczas wędrówki w odpowiednie do fotografowania miejsce bagno "wciągnęło" mi prawą nogę, podczas próby uwolnienia nogi straciłam równowagę i bach do bagna - amortyzowałam się rękami, żeby nie zamoczyć aparatu. Nie miałam jak dotrzeć do otwartego lustra wody, żeby się umyć, więc tylko wycierając się kilkoma nawilżanymi husteczkami, które przezornie ze sobą zabrałam troszkę się wyczyściłam. Niestety niewiele to dało - zapach mułu towarzyszył mi podczas 4 godzin fotograficznej zasiadki. Pozytywy tego dnia przedstawię Wam jutro, pozdrawiam serdecznie.
P.S. Zbliża się 13 wrzesień, nie wie co to będzie...

ssstu6

ssstu6 2018-09-12

heee, myśle ,że..."limit zajść pechowych" na ten tydzień już wyczerpałaś !!! ; )
więc 13-sty będzie OK : )))

ptak54

ptak54 2018-09-16

Ha, ha, ha...
:-)
:-)

dodaj komentarz

kolejne >