Poranna mgła powoli zamieniała się w rosę. Raniuszki, niestety, zabrały ogony i nie pokazały się więcej. Szczygły w ogóle nie zaszczyciły mnie swoją obecnością. Napstrykawszy więc zdjęć swawolących sikorek, dałam za wygraną, wygramoliłam się z czatowni i westchnąwszy smętnie, zabrałam się do domu :-)
Może następnym razem...