[17027012]

;( łeee! Jak mi się nie chce pisać tego wszystkiegooooo! xD

Ok, whatever. Warszawa. Byłam tak około tygodnia zanim pojechaliśmy do Sopotu. Właściwie nic ciekawego się nie działo poza kręceniem się po rynku, siedzeniem przy fontannach... No co można robić w Warszawie? xD
Sopot. Droga do Sopotu dłużyła się bardziej niż cokolwiek innego tylko dlatego że nie spałyśmy całą noc by wyjechać nad ranem, a wieczorem trzeba było iść na koncert. Po przyjeździe na miejsce kręciłyśmy się bez celu po ulicach, aż w końcu przysnęłyśmy z nudów gdyż naszą atrakcję byli tylko " metale " w pokoju obok wymachujący srajtaśmą.
- Mam srajtaśmę, będę srał. *głos ojca TF*
Którzy mieli wąty o to że siedzimy pod drzwiami... *koksiki palący zielone -,-*
Wstałyśmy tuż przed koncertem i trzeba powiedzieć że gdyby nie ja TF przespałaby swój wymarzony koncert xD
Sam koncert był wspaniały! Spotkałyśmy się z W. i A. a później... Śpiewanie z Ozzym, pogo i piana ^^
Następnego dnia znów bezcelowe kręcenie się po Sopocie, foty z dresami, chodzenie po plaży w glanach, a następnie wyjazd na festiwal do Słupska.
Pierwszy dzień był naj-le-pszy! Koncert TSA, Saxon i UFO. Po raz kolejny pogo pod sceną z małym łysym od którego wszystko co fajne się zaczęło, a na koniec nowe znajomości z kolegami z Rumi: A. mr. " lubię żółwie " i ten który rzuca się z łokciami w pogo i Ł. którzy nie mieli co ze sobą zrobić do rana więc pojechali z nami do hotelu w Słupsku gdzie wypiliśmy piwo, oglądaliśmy wróżki, A. grzebał nam po szafkach, śpiewał gejowskie piosenki, a Ł. trzymał kaktusy i walił się kapslem w czoło xD Było miło, ale przyszła wiedźma z recepcji " słyszała męskie głosy " i musieliśmy wyjść ( chłopacy " niepostrzeżenie " przez okno xD, zresztą tak samo weszli ) przez co znaleźliśmy się pod mostem, wypiliśmy Jacka, gadaliśmy i przysypialiśmy po czym poszliśmy na Orlen który został naszą bazą, a następnie na dworzec w drodze na który TF. gadała do plakatu
- I kto tu jest pijany?
A A. starał się włączyć wyłączone światła. *dureń xD*
Na dworcu razem z A. przyglądaliśmy się agentowi bułkowi i butelkowi, Ł. spał i miotał się jak szatan. Ah... zapomniałam o Pawle który pojawił się po jakimś czasie na dworcu nie wiadomo skąd iż był pijany w 3 dupy na koncercie tak że nie wiedział skąd jest. Ale teraz jak na to patrzeć był całkiem fajnym osobnikiem haha.
Kiedy chłopacy pojechali ( z 70 minutowym opóźnieniem ) od razu wróciłyśmy spać do hotelu chociaż i tak ojciec TF obudził nas w południe i poszłyśmy szwędać się po Słupsku i galeriach ( zahaczając o aptekę gdyż potrzebne były tabletki na kaca xD ).
Po powrocie okazało się że Ł. ma zamiar przyjechać do nas następnego dnia. Od razu położyłyśmy się spać by jako tako się wysapać i wstać o 6:00. Mimo to wstałyśmy później, wyszykowałyśmy się i poszłyśmy na dworzec. Tam czekał już Ł. więc razem poszliśmy na Persival, a następnie przejść się i pogadać o głupotach. Na koniec śmiałyśmy się z zaciesza Ł. który zachwycał się bułką z PRAWDZIWĄ porzeczką z biedronki, a następnie od razu po pożegnaniu poszłyśmy na autobus na 3 dzień festiwalu by świetnie bawić się na Dżemie, a później spać na chodniku przed autokarem z nudów i zmęczenia.
Następnego dnia wracałyśmy już do Wawy, ale to tylko na parę dni by móc następnie wybrać się do Katowic do W. spotkać się tam z M. i K. połazić wspólnie po galerii zachwycać się " naleśnikami " i wciągać cukier w empiku. Następnego dnia spotkanie w wesołym miasteczku, gdzie była przednia zabawa ( poza końcowym haftowaniem xD )
- You know where you are? You're in happy town baby, you're gonna haft!
Fajnie gadało się z panem z jednej atrakcji o muzyce i fajnie wkurzało się ludzi naszym wokalem xD Na koniec wylądowałyśmy w Silesii przez nasze złe samopoczucie, a następnie udało nam się załatwić piwo i pójść pić na pola w Będzinie gdzie prześpiewałyśmy nasz cały repertuar xd ( Chociaż śpiewałyśmy nie tylko tam. Każdy pociąg i autobus był nasz ). Kolejny dzień był naszym wielkim nieudanym przekrętem wyjazdu do Krakowa bez niczyjej zgody. Na początku było wspaniale! Driny w Hard Rock Cafe, babeczki w Cupcake Corner... zjebało się po dostaniu mandatu za brak biletu MPK za chęć przejechania jednego przystanku -,- ( Kraków nie jest częścią polski! ), a później nie chcieli nam sprzedać piwa w klubie, ojciec W. dowiedział się że jesteśmy w Krakowie... Była plama, ale nie ma na co narzekać ( poza tą 100 złotową stratą ). W domu W. miała przekichane, ale nie było tam źle jak się wszyscy spodziewali. Następnego dnia musiałam wracać do Wrocławia więc dzień nie był najmilszy i najciekawszy. Pożegnania są trudne, ale na pewno z każdą ze spotkanych w te wakacje osób jeszcze się zobaczę <3

slashy

slashy 2011-08-31

Dobra, 100 zł wydane, ale zapominamy haha Tu nic nie było! XD
WRACAJCIE :< ja chcę do Krakowa! again! buuue ;<

dodaj komentarz

kolejne >