Tradycyjnie, główną atrakcją jest smażenie powideł w kotłach kuprowych, czyli miedzianych.
Na przełomie XIX i XX wieku, nad Dolna Wisłą kwitła produkcja powideł. Lokalne gospodynie do kuprowych, czyli miedzianych kotłów wsypywały dojrzałe śliwki, zazwyczaj węgierki. Smażone były na małym ogniu, czasami nawet 3 dni. Najczęściej obywało się bez cukru.
Gotowy produkt umieszczano w kamiennych garnkach i zapiekano w piecu chlebowym. Gdy na powierzchni powideł utworzyła się spieczona skorupka, powidła były gotowe. Tak przygotowane powidła są zdatne do spożycia nawet po 2-3 latach.
Jak widać tradycja jest podtrzymywana ...
dodane na fotoforum: