Pożegnaliśmy Matkę mojego męża...

Pożegnaliśmy Matkę mojego męża...

Morze atramentu wypisali poeci
opiewjąc miłość do dziewczęcia
które jest czasem jak gęś
a czasem jak ciele majowe
Były spowijane jedwabiem słów
żony własne i żony cudze
Lecz żaden rymopis nie wyśpiewał
pochwały tej która jest matką dziewczyny
Teściowej

To ona zrodziła Naszą jutrzenkę
O synowie Apollina
Ona jej strzegła jak źrenicy oka
Ona piastuje owoce
Naszej miłości szalonej

Jest wysłańcem praktycznego życia
Kalesony upierze
skarpetki wyceruje
i guzik utwierdzi przy koszuli
Trzepie dywany wietrzy materace
Rozliczne i nieskończone są jej małe prace
Jesienią robi konfitury i kisi kapustę
Kiedy spadnie śnieg zaskrzypi mróz
jabłuszko znajdzie dla wnuka w komodzie
Czasem chmura groźna i mroczna
Przemknie po jej twarzy
Lecz boskie niebo swe oblicze chmurzy

Spójrzcie na jej siwe włosy
Każdy włosto jeden dzień jedna łza
jedna jesień jedna wiosna

Ona czujnie patrzy i pilnuje
by nie zgasł płomień domowego ogniska
Kiedy trzeba - miotłą odpędzi nocne ćmy
Ona oko i ucho domu
Stoi na straży szlachetnych praw i obowiązków
(T.Różewicz)

wieska1

wieska1 2011-09-05

Bardzo mi przykro...to najsmutniejsza w życiu chwila,gdy odchodzi od nas ktoś bliski:)

dodaj komentarz

kolejne >