Jakiś czas temu zdjęcie oznaczenia tras rowerowych do Garnka wrzuciłam. Spodobała mi się tam jedna nazwa "Stara Kuźnia". Tyle lat tu mieszkam i nic o tym nie słyszałam. Internet też mi nie pomógł, tylko jakąś Starą Kuźnicą mnie chciał omamić. A mnie już wyobraźnia ruszyła!
Widziałam, w wyobraźni, starą kużnie, kowala nad ogniem pochylonego, rozgrzewającego żelazo do czerwoności, miechy kowalskie, czeladnika, przed kuźnią konie na nowe podkowy czekające... Słyszałam w głowie te dźwięki, miarowy stuk młotów kowalskich, stukot kopyt końskich, ich rżenie...
No, nic dziwnego, że się do tej wizji przywiązałam i postanowiłam tam wyruszyć. Uczyniłam to w ostatnią niedzielę.