Play hard!

Play hard!

Ociągam się z przejściem do nowej okolicy w naszej podróży. Chyba dlatego, że tak bardzo podobaly mi się białe piaski- jest coś kompletnie czarownego w zapachu rozmarynowej mięty, czy miętowego rozmarynu, w chłodnym, gipsowym piasku pod stopami, w ciszy zachodu słońca i wschodu księżyca. Chciałbyś prawie usłyszeć, kiedy słońce dotyka skał za które się chowa...
A wieczorem, mała grupka ludzi siedzi w kole i słucha opowieści pełni księżyca. Indianka, która je snuje jest już leciwa, ma szlachetną twarz i lekko monotonny głos i jakoś \"cieplej\" wymawia spółgłoski lateralne, co tylko potęguje moją do niej sympatię.

Podzielę się jedną z legend- po więcej, tych bardziej sekretnych- musicie się wybrać tam sami.

Legenda Pavla Blanca

Indianie od wieków opowiadają historię dwojga zakochanych, których losy poplątały wojny, chciwość i podstęp. Jak większość legend i ta ma ziarekno prawdy historycznej, ziarenko lekcji o zgubności dążenia do bogactwa, zatracenia seibie i innych w dążeniach do osiągnięcia własnych celów i odwiecznej, czarownej mocy miłości, która jest ponadczasowa.

W czterdziestych latach szesnastego wieku młody śmiałek, hiszpański konkwistador, Hernando de Luna pożegnał swoją ledwo poślubioną żonę, Manuelę w Mexico City aby udać się w podróż w nieznane ze swoim dowódcą, znanienitym odkrywcą, Francisco Coronado. Wyruszyli w dość sporej grupie w poszukiwaniu miasta, które według Indian miało być zbudowane ze złota i szlachetnych kamieni, a lśnić miało tak, że samo słońce spoglądało na nie z zazdrością. Zwać się miało Siedem Miast Cibola, a może Gran Quivira, a może to dwa różne, równie ociekające złotem miejsca? Indiańskie opowieści, jeszcze w Meksyku, podsycały wyobraźnię, mamiły nieopisanym bogactwem, igrały z namiętnościami Coronado. Czy były przemyślaną taktyką Indian, którzy chcieli się choć częsci konkwistadorów pozbyć? Podstępem? Kto dzis wie...
Podróżnicy dotarli do ziemi bialych piasków, gdzie otoczyły ich niezliczone wojska Apaczów. Hiszpanie bronili się zaciekle, choć wróg znacznie przewyższał ich liczebnością.
Wycieńczona garstka ocalałych Hiszpanów pod płaszczem nocy wyruszyła w drogę powrotną. Gdzieś między wydmami zawieruszyl się nasz Hernando, ciężko ranny w bojach. Kiedy nędzna grupka wychudzonych podróżników dotarła do Mexico City, Manuela biegała jak szalona między nimi szukając męża. Bezskutecznie. Niewiele myśląc zebrała parę drobiazgów, wzięła ze sobą wierną służącą ( Indiankę) i wyruszyła w poszukiwaniu swojego ukochanego. Widziano ją ponoć w okolicach dzsiejszego El Paso, a potem słuch wszelki po niej zaginął.
W White Sands czasem mozna zobaczyć białą jej postać, jak, zwłaszcza po zmroku, bezgłośnie przechadza się po pustyni- jej biała suknia ślubna unosi się po okolicy. Mówią, że czasem podnosi obie ręce w geście rozpaczy, czy modlitwy- wsciąż szukając swojego Hernando. Czasem zaś tuż po zachodzie słońca pochyla się ta dama nad wydmami i ze złością, nie znalazłszy ukochanego, sypie piaskiem daleko, dalej niż wzrok sięga...

Ci, co to \"szkielkiem i okiem\" mówią, że wieczorami różnice temperatur na pustyni powodują powstawanie lokalnych wiatrów, które przewiewają piasek powodując złudzenie postaci, zwłaszcza wśród tych którzy pragną duchowych przeżyć. Zjawisko to zwie sie Pavla Blanca. W obu przypadkach- czy to wiatru- czy Manueli, od prawie pięciuset lat szukającej swojego Hernando.

jaska15

jaska15 2014-03-30

bardzo piekna ta legenda,szkoda ze juz koniec,uwielbiam takie i wierze ze jest w nich jakas prawda..serdecznosci Anusia..

piatal

piatal 2014-03-30

A my tutaj na nowe fotki czekamy,,hehehe

barossa

barossa 2014-03-30

fascynujący jest świat legend,przenosi mnie w inny wymiar,odrywa od rzeczywistego świata,pięknie to opisałaś:)

dodaj komentarz

kolejne >