Samotność

Samotność

Jestem sam, Panie, tego wieczoru.
W kościele szum z wolna się uciszył,
Ludzie się rozeszli,
A ja wróciłem do domu,
Sam.

Minąłem ludzi idących na spacer.
Przeszedłem koło kina, które wyrzucało swoją porcję tłumu.
Przeszedłem koło kawiarnianych tarasów, gdzie zmęczeni spacerowicze starali się przedłużyć radość życia w świąteczny dzień.
Otarłem się o dzieciarnię bawiącą się na trotuarze.
Dzieciarnia, Panie,
Dzieci cudze, które nigdy nie będą moimi.

Więc jestem, Panie,
Sam.
Cisza przygniata mnie,
Samotność gnębi.

. . . . . . . . . . . . . . . . .

Mam dwadzieścia pięć lat, Panie,
Ciało takie samo, jak inni,
Ramiona zdolne do pracy,
Serce zachowane dla miłości.
Ale Tobie wszystko oddałem.
To prawda, że były Ci potrzebne.
Dałem Ci wszystko, ale ciężko było, Panie.
Ciężko dać swoje ciało, gdy ono chciałoby oddać się komu innemu.
Ciężko kochać wszystkich, a nikogo nie zachować dla siebie.
Ciężko ściskać czyjąś dłoń, a nie móc jej zatrzymać.
Ciężko rozbudzić czyjeś uczucie i Tobie je oddać.
Ciężko niczym być dla siebie, żeby być wszystkim dla bliźnich.
Ciężko być takim jak inni i wśród innych, a być innym.
Ciężko zawsze dawać, a nie ubiegać się o to, żeby brać.
Ciężko wychodzić naprzeciw bliźnich, a wiedzieć, że nikt nie wyjdzie nigdy naprzeciw mnie.
Ciężko cierpieć za grzechy innych, i nie móc odmówić słuchania i dźwigania ich.
Ciężko nieustannie dźwigać innych i nie móc ani na chwilę pozwolić, żeby mnie inni dźwigali.
Ciężko jest podtrzymywać słabszych, a samemu nie móc oprzeć się na silnym.
Ciężko być samotnym.
Samotnym w obliczu wszystkich,
Samotnym wobec świata,
Samotnym w cierpieniu,
w śmierci,
w grzechu.

**********************

Synu, nie jesteś sam.
Ja jestem z tobą,
Ja jestem tobą,
Bo potrzebne mi było dodatkowe człowieczeństwo, żeby móc kontynuować moje Wcielenie i Odkupienie.
Jam cię wybrał odwiecznie,
Potrzebny mi jesteś.
Potrzebne mi są twoje ręce, bym mógł dalej błogosławić,
Potrzebne mi są twoje wargi, bym mógł dalej mówić,
Potrzebne mi jest twoje ciało, bym mógł dalej cierpieć,
Potrzebne mi jest twoje serce, bym mógł dalej kochać,
Potrzebny mi jesteś, bym mógł dalej zbawiać.
Zostań ze mną, synu.

*******************

Oto ja, Panie,
Oto moje ciało,
moje serce,
moja dusza.
Uczyń mnie tak wielkim, bym mógł ogarnąć świat,
Tak silnym, bym mógł go dźwignąć,
Tak czystym, bym mógł go objąć bez chęci zatrzymania go przy sobie.
Uczyń mnie miejscem nie spotkania, lecz przejścia,
Drogą, która nie zatrzymuje na sobie, bo nie ma na niej nic człowieczego, co by nie wiodło ku Tobie.

Tego wieczoru, Panie, gdy wszystko milczy i gdy w mym sercu czuje bolesne kąsanie samotności,
Gdy jednocześnie moje ciało bezustannie wyje z pragnienia przyjemności,
Gdy ludzie zżerają mi duszę a ja czuje się niezdolnym do nasycenia ich,
Gdy cały świat ciąży mi na barkach swym ciężarem nędzy i grzechu,
Powtarzam Ci moje „TAK”, nie w wybuchu radości, ale wolno, świadomie, pokornie,
Samotny, Panie, przed Tobą,
W ukojeniu wieczoru.

z książki "Modlitwa i czyn" M. Quist`a