Nagle zamknęły mi się oczy
niczym ćma wtłoczony w białe nici
musiałem zatrzymać się
jak pociąg na kilka kilometrów przed peronem...
Szyba walnęła w okiennicę
Zagłuszyła moje chwilowe myśli
Gniew, odtrutka
Słyszę chichot zza pleców
jak mrówki atakujący ciało
Chwytam za nóż,
chcąc przeciąć powieki
By ujrzeć znaki przeznaczenia,
które słyszę przecież
i przeszywają mnie na wskroś
niczym świst pocisku
Nagle opadają mi ręce
i ostrze mi się z dłoni wyplata
delikatnie spływa na ziemię
głaskany krwią
pojony tym gniewem,
odtrutką czy trucizną...