Na kanapie leży elektryczny kocyk, którym dogrzewałam Mikusia. Rzuciłam tam kurtkę, żeby na niego nie patrzeć. Póki co nie mogę sprzątnąć... Póki Rudolf i Kuzco tam leżą. A tkwią tam od wczoraj...
Iwa chodzi po domu i szuka... Lara tylko patrzy tymi swoimi wielkimi oczami i miauka pytająco...
Jeszcze tydzień temu Miki był radosnym kotem, nienażartym, mruczącym, barankującym... Bezlitosna choroba zabiła go w przeciągu pięciu dni. Pięć cholernych dni.
Jeszcze przedwczoraj było dobrze, ożywił się, zaczął jeść, pić... Wracając z nim z lecznicy, śpiewałam ze szczęścia.
Wczoraj jego stan pogarszał się z godziny na godzinę. Doszedł ból...
Ponownie lecznica... Temperatura ciała dwa stopnie poniżej normy... Usg, rtg, dodatkowy antybiotyk, elektrolity, środki przeciwbólowe... Nadzieja umiera ostatnia. Uparcie ją miałam.
W domu siedziałam przy nim i dopingowałam: „Walcz, Miki!”
Próbował, naprawdę. W końcu spojrzał na mnie przytomnie po raz ostatni, kilkakrotnie miauknął bezgłośnie i wydał z siebie jęk... Którego nie zapomnę do końca życia. Zaczął cierpieć, a przecież obiecałam mu, że na to nie pozwolę.
Znowu lecznica... Już w samochodzie Mikuś stracił przytomność. Puste oczy, bezwładne ciałko, temperatura 5 stopni poniżej normy...
„On umiera, pani Marto...”
Przytuliłam, pocałowałam, ujęłam za łapkę i wspólnie odbyliśmy jego ostatnią podróż.
Wieczorny sms od wet: „Po sekcji jednoznacznie FIP. Zmiany zapalne na błonie otrzewnej w brzuchu i opłucnej w klatce piersiowej. Na pewno by się nie udało go uratować. Bardzo mi przykro. Proszę dzielnie się trzymać.”
...
Plany życiowe poprzednich opiekunów Mikusia nie uwzględniały obecności jego kociej osoby. I nikt nie chciał się nim zająć, bo był alergikiem. Dałam mu dom. I pokochałam na zabój. Zaczynał już przekonywać się do czesania. Przestał bać się odkurzacza – kładł się na „bestii”, patrząc na mnie dumnym wzrokiem: „Widzisz, pańcia, jaki jestem bohaterski kocur?” I też pokochał. Bardzo.
W marcu skończyłby pięć lat...
Dziękuję, Miki, za te cudowne półtora roku. Czekaj na mnie, Kochanie, razem z Maniutkiem. Podokazujcie trochę przez ten czas, bo zanim się pojawię, pewnie trochę potrwa. Ale przyjdę na pewno...
stachs7 2014-12-28
Jak mi przykro....
ato1rod 2014-12-28
Współczuję i to bardzo. Tylko ciekawe skąd on to dziadostwo podłapał. Trzymaj się dzielnie :)))
puszek 2014-12-28
no beczę po prostu......Trzymaj się Skarbie złoty....Miki kochał Cię bezwarunkowo, odszedł mając świadomość Twojej miłości i przywiązania. Wiem, teraz bardzo boli. Tak bym chciała jakoś Cię pocieszyć, Kochana Dziewczyno ! Myślami i sercem jestem z Tobą i całym osieroconym stadkiem.
Odwagi !
bourget 2014-12-28
...nie ma na to ratunku...i tak prawdopodobnie przedluzylas mu zycie, bo przeciez byl nosicielem od dawna i tylko dobra opieka pozwala "troche" z tym zyc...
..ja tez sie pocieszam, ze kiedys (ja pewnie szybciej niz Ty) sie spotkam z moimi, bo tam na mnie czekaja...
betaww 2014-12-28
Stara baba ....zaprawiona w bojach.....ponoć nie zły fachowiec....a becze jak dziecko i łzy kapia na klawiature....
Nie wiem kogo mi bardziej szkoda......Ciebie czy Mikusia.......ale chyba jednak bardziej Ciebie......bo on mial wszystko......Mial Twoja bezgraniczna miłośc......mial Twoje oddanie....i pewnośc ,ze zrobisz dla niego wszystko.......No i nie zawiodł aie.....Nikt i nigdy nie zrobił by dla niego tyle co Ty......
Nie placz......On teraz biega szczesliwy za TM z innymi kotami....i psami.....i jest szczęsliwy........i czeka.....czeka na nas....bo przeciez kiedyś sie spotkamy wszyscy.....i wtedy nie bedzie chorób i łez tylko jedna wielka obopólna radośc ze spotkania.....I tak ju będzie zawsze.......***
atiseti 2014-12-28
nasza Filemonka pewno już się z nim bawi ......
zrobiłaś wszystko aby przez te półtora roku Mikuś był szczęśliwy.....
pamiętam jak przywiozłaś go , jaki był smutny, wycofany ....
pozwoliłaś mu stać się bohaterskim kotem !!!!!
magtan 2014-12-28
To takie koszmarne, że nic się zrobić nie dało:(
Ale dałaś mu 1,5 roku miłości! Z niechcianego, ignorowanego futra stał się obiektem troski. Jego obecność była Waszą radością!
To ważne i one to czują.
Był z Wami szczęśliwy...
agajg74 2014-12-28
Przykro mi bardzo...
Marta zrobiłaś wszystko co było w Twojej mocy
Przytulam bardzo bardzo mocno.
cola82 2014-12-28
O kurczę tak mi przykro :( jedyna pociecha to to że już nie cierpi biedulek...Trzymaj się dzielnie :(
zuuzik 2014-12-28
czytam i ryczę, bo słyszę ten jęk - gdy mój Filipek tak samo zapłakał wiedziałam, że muszę podjąć tę najtrudniejszą decyzję w życiu....
tak bardzo rozumiem Twój ból i wiem, że nigdy nie przejdzie...
przytulam