slawek9 2018-06-01
Miałem kiedyś takiego "podstolego". Kot sąsiadów, Lil' Al, z odgryzionym uchem, unaleziony na ulicy. niezależnie od pogody przylatywał (dosłownie) na taras i darł się (dosłownie) żeby go wpuścić. witał się z moim Piratem, właził na swoje krzesło pod stołem i spał cały dzień. płakał jak właściciel po niego przychodził. koty mnie lubią.