na niedziele

na niedziele

Konik zuch

Konik biały z grzywą długą
łeb ma piękny z czarną smugą.
Biegnie ścieżką wzdłuż strumyka,
ściga wiatr, wesoło bryka.

Nagle widzi stado słoni,
ich przywódcę, jak na dłoni,
który jakby na coś czekał,
kogoś wzywał, marsz odwlekał.

To słoniątko się zgubiło!
Wiedział dobrze koń, gdzie było.
Sam tam bywał wczesną wiosną,
gdzie przysmaki wszelkie rosną,

Bez namysłu pognał zaraz,
bardzo łatwo malca znalazł.
W cieniu drzewa liściastego,
baobabem tu zwanego.

Siedział dumnie tuż przy drodze,
pełne soku rwał owoce,
z przejedzenia był tak ciężki,
że wciąż spadał z wąskiej ścieżki.

Konik z trudem go prowadził,
pełny brzuszek w drodze wadził.
Gdy dotarli już do stada,
sam przywódca tak powiada:

– Masz gołębie koniu serce,
wdzięczni ci jesteśmy wielce,
a rodzice tego bąka,
wiedzą już, czym jest rozłąka.

Wynagrodzić ciebie chcemy,
wymień dar, bo my nie wiemy,
co konika uszczęśliwia?
U nas, zwierząt, różnie bywa.

Zarżał wdzięcznie konik siwy,
– Przyjaźń, darem jest prawdziwym!
Wszystko inne mam na łące,
trawę, wodę oraz słońce.

Urszula Kowalska

korali4

korali4 2011-07-30

Lubię

mootyll

mootyll 2011-07-30

Jejku ale zrobiłes mi smaka:)

elza100

elza100 2011-07-30

I już w zalewie ...

elfik4

elfik4 2011-07-30

Mniam..mniam...ja śledzie pod każdą postacią......

(komentarze wyłączone)