Agnieszka dźwiga wiadra z wodą...

Agnieszka dźwiga wiadra z wodą...

Wzięła jarzma na ramiona
Nieduża Agnieszka,
Która u bogatej kumy
Koło krzyża mieszka.

A na druty ode jarzma
Wiaderka nadziała,
Szła do studni, do sąsiada,
Choć trochę się bała.
Bo to psisko
Strasznie warczy
I często spuszczony,
Lubi ugryźć aż krew leci,
Z nogi pogryzionej.

Już tak nieraz
Przecież było.
Gosposia wrzeszczała,
I wcale nogi zranionej
Nie opatrywała.
-Trza nanosić
pełną beczkę,
a sił nie jest dużo.
Bieda dzieciom
Gdy u obcych
Za darmochę służą.

Idzie Agnieś,
Wiadra dźwiga,
Ciężkie i chwiejące,
Wtem ujrzała,
Że ktoś idzie
Scieżeczką po łące.
-Czy to tyś jest
Córko miła?
Poczekaj dziewczyno.
-Rety drogie!
Toć to tato
Pośpiesza drożyną!

Podeszła, za obie ręce
Tatusia chwyciła.
-O, mój tato! Wróciliście!
-Jestem, córko miła.
Takie ciężkie
Wiadra dźwigasz,
Moja ty biedoto!
Tak to bywa,
Gdy bez matki
Dziecko jest sierotą.
Oj, tatusiu!
Ja już pleców
Z dźwigania nie czuję!-
Tak się żali, a po drodze
Mgła wokół się snuje.

-Oj, nie wrócisz
Ty już więcej
Do złej gospodyni!
-Byłam ciągle,
Tato, głodna.
Lepiej było świni
We chlewiku.
Gospodyni
Jej nie żałowała,
Ale żarcia
Pełen cebrzyk
Stale jej dawała.

Ile razy to, tatusiu,
Kiedy głodna byłam,
Jadłam paszę
Ode świni,
I wodą popiłam.
Każe mi
Robotę robic
Nie na moje siły.
Krzyczy, bije,
I popycha,
Mój tatuniu miły!

Koniec, córuś
Twej niedoli.
Dosyć zarobiłem,
Kiedy ciesielkę
Tam w mieście
Pięknie im robiłem.
Nasza chata
Jeszcze stoi,
Tam se zamieszkamy,
A część pola
Se dokupię,
Trochę swego mamy.

-Czemu, gadzino,
Nie idziesz?!
Woda mi potrzebna!!!!-
Wrzeszczy wściekła gospodyni,
Chytra i przebiegła. -Hola, moja wy
Gosposiu.
Nie wrzeszczcie na dziewczę.
Więcej do was
Już nie wróci,
Szmaty dajcie jeszcze!

-Co to? Kto to?-
Zadziwiona
Baba przystanęła
I, że to ojciec dziewczyny,
Migiem to pojęła.
-Adyć byłam
Jak ta matka...
-Nieprawda, kobieto.
A te sińce,
Suknia w łatach?...
Powiedzcie conieto!

Zapłaćcie jej
Za rok służby,
Ale już! Wtej chwili!
-A cobyście
Z taką masą
Pieniędzy robili?!
Przecie ona
U mnie jadla.
-Często świńską paszę.
I szmaty
Jej kupowałam.
Cóż wam to się marzy?!

-Jeszcze słowko
I wujtowi
Wszystko to
Opowiem:
Jak ją
Wyzyskiwaliście...
Niech się każdy dowie!
Baba szybko
Spokorniała
Wyjęła pończochę
I pieniądze
Wypłaciła,
Choć pomięte trochę.

Wrócił ojciec
Ze swą córką
Do starej swej chaty.
Jeszcze rosły
Tam przez matkę
Posadzone kwiaty.
Ojciec usiadł
Na ławeczce,
I z torby wyłożył
Kiełbasę, kawał słoniny,
Na stole położył.

Mąki było
Ze dwa pudy,
Kaszy jeszcze więcej,
A koło tego położył
Pełną garść pieniędzy.
Agnisia
W wielkim czajniku
Wodę gotowała,
I garść kasz opłukanej
Do niej wysypała.

Później pięknie
Okrasiła
Kiełbasą smażoną.
Jedli, aż się
Uszy trzęsły,
Tacy wygłodzeni!
Agniś smacznie
Zajadała,
Tato jej podtykał,
-Tu są skwarki,
A jedz, córuś.-
Sam szybko połykał.

Bo jedzenie
Najsmaczniejsze
W swoim własnym domu,
Gdy gosposia
Naszykuje
Jak nie lada komu!
I tak szczęście
Przy nich było,
Kiedy razem byli,
I – by nigdy
W swoim życiu
Się nie rozłączyli!

vlinder

vlinder 2007-09-26

raj dla oka świetne rysunki ...pozdrawiam serdecznie

zetkier

zetkier 2007-09-28

miło mi , pozdrawiam

dodaj komentarz

kolejne >