Operacja, według słów anestezjologa przebiegła pomyślnie. To dobrze, znaczy - zrobili, co mieli i, rzecz najważniejsza serce zaskoczyło, podjęło pracę i znów bije.
W tej chwili Mario śpi, wybudzi się na dobre dopiero jutro, pewnie koło południa. Zobaczę Go dopiero w środę, bo do wtorku jestem w pracy i fizycznie nie mam jak dojechać. Choć bardzo chciałabym widzieć go dzisiaj albo jutro.
No ale nic to, ważne, że najgorsze zdaje się być za nami. A przynajmniej taką mam nadzieję...\
Bardzo dziękuję wszystkim za wsparcie i dodawanie otuchy. I wielkie ukłony dla mojej Team Leaderki, która na uszach by stanęła, byle jakoś mi pomóc i która bez mrugnięcia okiem przyjęła do wiadomości mój natychmiastowy urlop. I dla Sonabowej Iwonki, która najpierw płakała razem ze mną, a potem dała mi ostrego kopa w dupę, dzięki któremu mogłam jakoś sobie to wszystko poukładać i wreszcie wziąć się za bary z tą sytuacją. Beacie, która znosiła moje telefony o każdej porze dnia i darła kilometry na kole do stajni, tylko po to, żeby ze mną pogadać...
I tym wszystkim, którzy przez te dwa tygodnie dzwonili, pisali, pytali i słali nam dobre fluidy przez telefon, komunikatory, blogi i portale społecznościowe...
To dopiero połowa drogi, przed nami długa rehabilitacja i kompletna zmiana życia ale i tak dziękuję - jesteście kochani niezastąpieni!!
xlussi 2011-08-19
No to bardzo się cieszę ! I oby dalej w dobrym kierunku :)
saveri0 2011-08-19
pozytywne wiadomości:))),,,widzę pełna koncentracja napewno się uda przeskoczyć:)))ciekawa galeria ,podoba mi się:)))super pasja:))pozdrawiam:)))udanego weekendu życzę:))**
mortis 2011-08-21
mocno was całuję i jestem z wami całym sercem!! :*