Dziś Megh była bardzo niewyżyta i znalazła sposób na okazanie niezadowolenia z wolnego tempa galopu. Mimo mojej sporej wagi zaczęła walić takie barany, że ledwo je wysiedziałam.
W końcu spełniłam wczorajszą obietnicę daną Meghanie i ścigałyśmy się z czasem, wiatrem i naszym nadmiarem energii. Wróciłyśmy z terenu bardzo zadowolone i oczywiście zmęczone.