Usiadł na gałązce niedaleko odemnie.
Udawałam, że mnie nie ma. Przypatrywał mi się, kręcił łepetynką i to wyglądało tak, jakby się zastanawiał co robić, siedzieć dalej czy raczej na wszelki wypadek zwiać?
Chyba uznał mnie za niegroźną, bo chwilę jeszcze kontemplował moją osobę :)