Wcinało sobie stworzonko drugie śniadanie aż nadleciał z wielkim hukiem i warkotem ciężki, transportowy helikopter.
Świszcz zrobił słupka i patrzył w niebo na to straszydło a potem znieruchomiał na długo, jakby się zastanawiał, co to było...
Nie wrócił już do swoich ziółek, drapnął w zarośla:)