Wszystkie przygarniete...jak widac cos tam ma po matce ;))
Najmlodszy to 4-ro miesieczny Henio (ten bialy).
ilona14 2013-02-19
Podziwiam Was obie Panie, że znajdujęcie czas na ogarnięcie takiej czeredy przemiłych "futerkowców".Pozdrowienia.-)))))))))
kukura 2013-02-20
JAK SIĘ DZIECKO W OTOCZENIU ZWIERZAKÓW WYCHOWA TO DALEJ CIĄGNIE TĄ MIŁOŚĆ ;) Pozdrowienia dla córci ;)
kotymco 2013-02-22
Moją córę woziłam w spacerówce z małym kociakiem, którego obejmowała niemowlęcymi rączkami i przytulała do papuśnych policzków. Też jej do dziś zostało, nie przejdzie obojętnie obok zwierzaka zdrowego czy chorego, chociaż to już dorosła kobieta.:-)
Zatem nie ma dziwne: Jaka mać, taka nać:-)
ragata 2013-02-24
no nie wiem! w tym przypadku tak,ale nie zawsze! moi rodzice nigdy nie zgadzali się na zwierzęta w domu.. prośby były potrójne ;-) wypłakałam i wybłagałam sobie psa u taty, kiedy mama była w sanatorium. miałam już 17 lat. Po jakimś czasie mama przyznała, że gdyby była wtedy w domu, pies by nie został..