Kapliczki przydrożne- Rak Dariusz
Stoją ciche ubogie samotne
Wręcz bezbronne nagie
Odsłaniają swoją dobroć
Nasycone modlitwą nie gniją na deszczu.
Nie krzyczą wystrojem bo go nie mają
Wiatr z nimi rozmawia
Najlepiej im na wsi
Bo wtopione w krajobraz.
Niektóre są w miastach
Smutne we mgle spalin przystanęły
Nie oczyszczą ulic nie
Za późno na modlitwę.
Nie skarżą się na ptaki
Nawet te pochyłe dalekie
Cierpią w milczeniu
Cierpią bo nie wiedzą.
Nie ma przy nich garbatego pielgrzyna
Przybity nieszczęściem
Wspierał się o cokół
Nieświadomie sprawdzał wytrzymałość.
Nie zatrzyma się przy nich wdowa
Pełna cierpienia poryta zmarszczkami
Podobna do tych najstarszych
Co daleko stoją
Na uboczu i nieśmiało
Paradoksalnie zauważamy ich istnienie
Kiedy nagle znikają skradzione
Zamierają pokryte kurzem zapomnienia
Nie cieszą wyrwane z pola miłości
A te drewniane są najpiękniejsze
Przepraszają Boga za nasze złe słowa!
Przepraszają Boga za złe namiętności!
Przepraszają Boga za ludzkie słabości!
Kochajmy … kochajmy przydrożne kapliczki.