Choć zdjęcie raczej nie wyszło to sytuacja była z górnej półki.
Ledwo wstałam, ledwo dojechałam, ledwo sprzęt rozłożyłam, totalna porażka i brak motywacji. No bo ile można gapić się na bażanty, wiosna się rozpędza a ja wyhamowałam, ba, wsteczny mi się chyba zaciął i jakoś tak dziwnie ciągnął w stronę łóżka. Ledwo skończyłam tę tyradę a na łące pojawiło się dwanaście kurek. Fajnie, myślę sobie, ale co tam po samych paniach, przydałby się jakiś facet. Zawsze to ciekawiej by było. Matka natura chyba postanowiła utrzeć mi nosa za to marudzenie bo kilka sekund później na drugim końcu łąki zauważyłam bażanta. A raczej mały czarny punkcik zasuwający zygzakiem przez łąkę w tempie, którego nie powstydziłoby się Pendolino.
Byłam pewna, że w miarę zbliżania się do stadka kurek, bażancisko zwolni ciutkę i rozpocznie swój miłosny popis. Kury też chyba miały podobne wyobrażenie. Tym większe zdziwienie nastąpiło jak lux torpeda, z siłą pociągu towarowego, wpadł w sam środek bogu ducha winnych pań. Owszem odrobinę wyhamował na pierwszej kurce, którą wdeptał w trawę. Miałam wrażenie, że zaślepiony miłosnym szałem tej najmniejszej po prostu nie zauważył. Z następną obszedł się nie wiele łagodniej. Ganiał ją po łące tak zajadle i długo, aż nieboga odleciała w popłochu. Ten sam los podzieliło jeszcze kilka przerażonych pań.
Trawa furczała spod pazurów, pierze rozwiewał szalony pęd, aparat nie wyrabiał się w ustawianiem ostrości a ja nie nadążałam za szalejącym bażantem. Tylu zwrotów w tak szaleńczym tempie nie powstydziłby się żaden sportowiec.
W końcu nabuzowany miłością samiec zauważył skromne grono pięciu kurek, spokojnie wydziobujących coś z trawy. Ja już wiedziałam czym to pachnie, one najwidoczniej niczego nie podejrzewały, bo nawet głów nie podniosły znad trawy kiedy rozpędzony, buchający testosteronem wariat ruszył w ich stronę.
„Najpierw powoli, jak żółw ociężale ….” Nie nie, nie. Nic z tego ! Gwarantuje wam, że w formule jeden nie ma takich szybkich startów. W ułamku sekundy bażant erotoman rozwinął pełną prędkość i mknął jak na złamanie karku w stronę kur. Jakież wielkie było jego zdziwienie kiedy, niespodziewanie stracił grunt pod pazurami i malowniczo zarył dziobem w sam środek stadka pań. Łapy się poplątały, skrzydła potarmosiły a ogon trzepną amanta w sam środek dzioba. Biedaczysko nie zauważył, że pod drodze ma dziurę i kretowisko. Dziewczyny wystrzeliły jak z torpedy i ukryły w pobliskim trzcinowisku. A niewydarzony adonis z głupią miną pozostał sam na miłosnym placu boju, a może powinnam napisać pobojowisku ?
magtan 2015-03-08
:)) Uśmiałam się!
A to ognisty kawaler! Może on młodziak jeszcze i "wyrobi się" z wiekiem :))
mpmp13 2015-03-08
A,to dopiero kogucik.Pewnie damy oczekują tego jedynego, wybranego .Kogucik starał się jak potrafił , nie wyszło!!!!! Hi,hi,hi.A kumple opowiadali,że one są łatwe.
mariol6 2015-03-08
Obśmiałam się jak norka... :-)))
orioli 2015-03-08
No masz, a ja żałowałam, że nie dojechałaś na gęsi. Potaplałabyś się w rozlanych kałużach, szyja wprawdzie bolałaby Cię od zadzierania głowy, ale nie byłoby tej wspaniałej historii.