Dziewczyna Gangstera

Dziewczyna Gangstera

Wkurwiona zapaliła kolejnego papierosa. Kątem oka w tej ciemnej norze jaką było ich mieszkanie zauwazyła czarnego jak otchłań swojego kota. Kolejny raz zirytowana zastanowiła się "po cholere mi był ten kot". Starała się nie zwracać na niego uwagi, ale był jedyną rzeczą w pokoju na którą mozna było patrzeć. Innych miała dość jeszcze bardziej, nie dośc że wszystko odwiecznie takie same to jeszcze ten dym, ta ciemność. Kot uczepił się obrusu który leżał na stole. Oczywiście wikwintny, bordowy obrus z koronkami. W końcu był po to żeby mógł kłaść ją na tym stole i kochać. Jedli zwykle na mieście. A to mieszkanie było tylko na tydzień. W wolne weekendy jeździli do domku na mazurach. A więc uczepiając się obrusu pociągnął go na podłoge. Słychać było cięzkie uderzenie jego ciała o podłogę, szelest ślizgającego się materiału i głucho uderzającą popielniczke.
- I co zrobiłeś?! - Musiała na kimś wyładować złość. Musiała także odezwać się do kogoś. Nie nawidziła na niego czekać.
- W ten weekend zostawię cię zamkniętego w domu z jedna miską wody i bochenkiem chleba. A jak przyjade to masz tu leżec już martwy! - nauczyła się chamstwa i zabijania uczuć już dawno. Nauczyła się od niego, musiała to zroibć żeby z nim być. A przecież chciała z nim być. To był bardzo dobry, wygodny a przede wszystkim przyjemny układ. Ona ma być a on da jej wszystko. Tylko to się liczyło. Nie chciało jej się sprzątać. Rzuciła w kota niedopałkiem - uciekł. Potem wstała podeszła i rozdeptała żeby przypadkiem nie podpalić mieszkania. Potknęła się o jakichś plecak. I zaczęła w myslać przeklinać chodzenie na wysokich obcasach. Weszła do kuchni, nalała szklanke malibu. Wypiła połowę od razu. Potem zniesmaczona sobą i swoim życiem weszła do lazienki. Nie zapalała światła, nagle wkurwiająca ciemność zaczęła być oazą. Przed nią było lustro. Duże. Na przeciw wanny, żeby mogli na siebie patrzeć jak będą się w niej kąpac.Odsłoniła lekko grubą kotarę którą zasłaniali okno. Do łazienki wdarło się niebieskie światło. Spojrzała w lustro. Wciąż ta sama parszywa morda. Tak cholernie sobą gardziła że postanowiła patrzeć w okno a nie w lustro. Za oknem przynajmniej coś się działo, coś się zmieniało. Podjechał pod dom duzy czarny samochód, za nim mały czarny szybki sportowy. A więc zaraz będą. Poszła do kuchni wypiła do dna połowę pozostałą w szklance. Wróciła do pokoju po torebkę. Weszła do łazienki poprawiła makijaż i wyszła z domu. Po schodach na dół i prosto w drzwi. Stał przy samochodzie, duży czarny już odjechał. Lubiła jego wygląd, był męski, przystojny i napakowany. Lubiła jego głos, zachrypięty, niski, władczy, przyjemny:
-Wsiadaj mała.
Nie miała wyjścia... Pojechali.

anula50

anula50 2010-10-21

Pisz, pisz... dobrze się to czyta.

dodaj komentarz

kolejne >