YO.

YO.

Czułam się jakbym nagle przeniosła się do filmów w których ludzie mieszkają na przedmieściach wielkiego miasta w USA z dwójką dzieci. Parkują, przed idelanym domem w którym i przed którym wszystko jest ułożone, rodzinnym samochodem, takim dużym w którym wygodnie i bezpiecznie podróżuje ich małe dziecko które chodzi do przedszkola i to starsze które jest już w szkole. Czułam się właśnie jak jedno z tych bogatych dzieci gdy wtedy przeniosłam się do ich świata. Różnica była taka że tu droga była dziurawa i żwirowa, nie było chodnika i nie było tyle domów w okolicy. Wszystko inne było takie samo, czyli.... Kochający rodzić zaraz po zajęciach odebrał mnie ze szkoły informując że wybieramy się na drobne zakupy które zostaną przez nas zjedzone w dzisiejszym obiedzie. Gdy już wszystko kupiliśmy, pojechaliśmy do domu. Stanęliśmy, a jakże inaczej, przed garażem i zostawiając bramę otwartą. Weszliśmy do domu oczywiśćie przez garaż i jak każde kochane dziecko takich rodziców wzięłam połowę siatek do domu. W domu miałam do zrobienia oczywiście lekcje i dalej biegłam na spotkanie do bierzmowania. Zero czasu na jakąkolwiek demoralizacje. Ale to tak nie jest. TO JEST POLSKA!! Tutaj gniję, czasem żyję i jest na szczęście normalniej niż tam, gdyż rodzice w normalne dni pracują, a odbierają mnie ze szkoły góra 10 razy w roku.

Na koniec dwie piosenki Zielonych Żabek nadesłanych od pana G:
https://www.youtube.com/watch?v=CdvpaY7NU3A
https://www.youtube.com/watch?v=DTVbUz7FcJ4&NR=1
Dziękuje dowidzenia.