:)

:)

-Skoro już udało mi się Cię wyciągnąć z domu to może zgodziłabyś się mi jutro towarzyszyć? O 16 umówiłem się z Krzychem w Malibu.
-Wiesz, że nie lubie ludzi.
-Mnie, jakimś chyba cudem, znosisz.
Cisza. Nie lubie kiedy tak robi. W ogóle nie lubię kiedy się nie odzywa, nie rozumiem tego, przecież jest, ładna, mądra, elokwentna, błyskotliwa. A ona z tego wszystkiego rezygnuje zamykając się w domu, chociaż tłumaczy mi to często, bo często też pytam, mówiąc 'nie widzisz jak wyglądam? nie patrzysz na to kto do ciebie mówi?'.
-Ok, już dobra. Tylko się nie gniewaj, przepraszam. Na prawdę chciałbym żebyś gdzieś ze mną poszła, w normalny dzień, albo chociażby pod wieczór. Ale Ty nie chcesz, ciągle siedzisz w domu.
-Jakoś nigdy nie przeszkadzało Ci przychodzenie do mnie.
-Nadal mi nie przeszkadza, po prostu... Nie obrażaj się. Chciałbym żebyś była taka jak dawniej, szczęśliwa, miła, uśmiechnięta, normalniejsza taka...


możliwe że dodawałam to już, ale ostatecznie niczego nie jestem pewna. pomysł mam jak to rozwinąć tudzież -dokończyc. ale nie chce mi się.