Chwilami, już chcę wracać.

Chwilami, już chcę wracać.

A jeśli tak ktoś by się zakochał w pominiku nagrobkowym?

Nie odrzucaj od razu tej myśli z powodu jej tragiczności czy dziwaczności.
Wiem, że trudno Ci to zrozumieć i pojąć, ale posłuchaj, bo opowiem Ci jak on się zakochał.

To był przemiły dzień, jakoś pod koniec roku szkolnego, wybrali się z chłopakami na wino, a że droga do parku prowadziła przez cmentarz, poszli tamtędy, zamiast iść na około. Jego wzrok przykuł nowy, jarzący się w słońcu biały pomnik ze złotą poświatą. Przedstawiał dziewczynę pewnie idącą z poważną miną, chęcią mordu w oczach i rozwianymi dookoła głowy włosami. Jak szli tędy niedawno to jeszcze go nie było. Jak ktoś mógł umrzeć w takie piękne dni? Świeciło słońce, nikt się już o nic nie czepiał, był koniec roku, a ta dziewczyna przecież musiała być w ich wieku, może był rok dwa różnicy, w każdym razie to samo pokolenie "młodzi-gniewni" jak śmią trafnie określać nas media. W zeszłym tygodniu przecież też szli na wino, wtedy może tak słońce nie świeciło, pewnie dlatego nie zauważył.

-Co tak patrzysz Daniel, zakochałeś się?
-Chacha, może ducha zobaczył, nawet nas nie słyszy.
-Ale się nabijacie chłopaki, dajcie mu spokój, ta martwa panienka, którą przedstawia ten pomnik miała wspaniałe cycki, dajcie mu popatrzeć chociaż na takie zimne, bo na inne nie ma co liczyć.
-Zabawni jesteście panowie, idźmy już zanim usłyszymy śmiech martwych, bo jak już się wkręcą w temat to my też tu pomrzemy z tych ich trupich dowcipów. - Wcale mnie nie obchodziło co o mnie myśleli. Dziewczyna była piękna, ale faktycznie zbytnio dałem się ponieść myślom, w końcu to cmentarz, nie przychodzimy tu zwiedzać tylko skracamy sobie drogę do parku.
Jednak parę dni później jak wracałem do domu coś mnie pokusiło żeby pójść do okoła przez cmentarz. Słońce tak ładnie odbijało się w tym pomniku, że nie mogłem iść inną częścią cmentarza, tylko coś mnie pokusiło żeby skręcić i zobaczyć kim była ta dziewczyna. Kompletnie nie wiedziałem dlaczego to robię.

Nie wiedział dlaczego to robi? Nie prawda, kłamał. Wiedział, bardzo dobrze. Tylko nie dopuszczał do siebie tych myśli. Podszedł i czytał:
Fabrizia Illuminata Rossi
16 sierpień 1990 - 25 grudzień 2010
"chciałabym powiedzieć wszystkim jak to niszczy, przychodzę do domu, prawie już o trzeźwym umyśle, wiem że to przez niego, ale to też przeze mnie to ja byłam za słaba żeby się temu oprzeć, to ja tego chciałam, a teraz chce wszystkim wykrzyczeć w twarz, żeby tego nie robili, żeby nie dali się nikomu namówić, żeby nikt ich nie wciągnął, żeby sami nie chcieli, żeby nie popełniali tych błędów. Chcę juz odkładać długopis i wychodzić na ulicę i mówić to wszystkim, bo przecież ktoś musi coś z tym zrobić. Dochodzę do drzwi i opada ze mnie energia, tracę chęć, to nie ma sensu. Zasypiam, nic lepszego mnie nie czeka."
Widziałam po jego twarzy jak go zamurowało kiedy czytał moje słowa w miejscu gdzie ludzie przeważnie wypisują swoim krewnym modlitwy, czy inne prośby do Boga. Już wiedział kim jestem. Mamy 2012 rok, stoję obok swojego pomnika, czasami siadam na cokole, ale zazwyczaj chodzę w okół grobu obserwując świat, jak pięknie wygląda bez bólu, otępienia, bezsenności i innych chorób psychicznych. Wygląda na prawdę wspaniale uwierz mi na słowo. Opowiedziałabym Ci o świecie jeszcze chwilę, ale dzieje się teraz ważna rzecz, mianowicie Daniel uświadamia sobie dlaczego ten pomnik tak go przyciąga, przypomina sobie tamten rok, 2005. Cała siła z niego uchodzi. Spływają trzy łzy, tak szybko że zamiast toczyć się po policzkach w nieskończoność denerwując i prosząc się o otarcie, od razu spadają na suchą ziemie w której leży moje zmarnowane ciało. Siada przed moim grobem i żałuje. Przypomina mu się ledwo co, ale jednak mu się przypomina jak się tu przeprowadziłam i jak był pierwszą osobą którą tu poznałam, jak chodziliśmy nocami na plażę palić i pić, jak bardzo byłam dziwna, naiwna i łatwa, jak wspaniale się mną bawił, jak dobrze mi się z nim sypiało. Było wspaniale. Jednak po tym jak pokazał mi takie życie, ja nadal byłam uczniem na poziomie zadowalającym który wyjechał na studia, a on nadal tkwił w technikum z własnego wyboru twierdząc że nie śpieszy mu się nigdzie dalej. Co roku wracałam na święta i inne ferie do domu, spoglądałam na nich z okna tylko dosypując sobie heroiny. Ciężar tych myśli go przytłoczył tak że nie może wstać w tej chwili i siedzi tak już drugą godzinę. A ja siedzę razem z nim, ale przecież nikt o tym nie wie, kiedy zawsze jesteśmy sami.