Część 1:  "Opowiadanie o niewidzialnym dziecku".  Tove Jansson

Część 1: "Opowiadanie o niewidzialnym dziecku". Tove Jansson

Hi! Postanowiłem wreszcie zrealizować plan, z którym nosiłem się od dawna. Okoliczności są takie, że nie powinienem w ogóle tu się pojawiać (inne sprawy) i w związku z tym ... właśnie tutaj ugrzęznę na jakiś czas :) Nie będę tego wyjaśniał - nie da się ...

-----------------------------------------------
Mam tu jedną z perełek pani Tove Jansson w tłumaczeniu pani Ireny Szuch-Wyszomirskiej, tytuł rozdziału: "Opowiadanie o niewidzialnym dziecku". Było tak:
-------------------------------------------------

W pewien ciemny i dżdżysty wieczór rodzina Muminków siedziała wokół stołu na werandzie i przebierała grzyby. Cały stół przykryty był papierem gazetowym, a pośrodku stała lampa naftowa. Lecz kąty werandy pogrążone były w cieniu.
- Mi znów nazbierała purchawek - powiedział Tatuś. - Zeszłego roku zbierała muchomory. Miejmy nadzieję, że na przyszły rok zbierać będzie kurki albo co najmniej maślaki - powiedziała Mama.
- Dobrze jest mieć nadzieję - zauważyła mała Mi i zachichotała.
Pracowali dalej w ciszy pełnej spokoju.
Nagle usłyszeli kilka lekkich uderzeń w szybę, po czym na werandę weszła Too-tiki strząsając wodę z płaszcza deszczowego. Następnie wyjrzała za drzwi i zawołała w mrok:
- Chodź, chodź!
- Kogo przyprowadziłaś? - spytał Muminek.
- To Nini - odrzekła Too-tiki. - Dzieciak ma na imię Nini.
Trzymała w dalszym ciągu drzwi otwarte i czekała.
Nikt jednak nie wszedł.
- No, dobrze - powiedziała Too-tiki i wzruszyła ramionami. - Niech siedzi na dworze, jeśli jest taka nieśmiała.
- Ale czy ona nie zmoknie? - zapytała Mama Muminka.
- Nie wiem, czy to mam jakieś znaczenie, jeśli się jest niewidzialną - odparła Too-tiki.
Podeszła do stołu i usiadła.
Wszyscy przestali przebierać grzyby, czekając na wyjaśnienie.
- Wiecie przecież jak łatwo stać się niewidzialnym, kiedy się jest bardzo wystraszonym - powiedziała Too-tiki zjadając pieczarkę podobną do śnieżnej kulki. - No, więc tę Nini nastraszyła w zupełnie niewłaściwy sposób jej ciotka, która wzięła ją pod opiekę, a nie lubiła jej. Ciotkę poznałam - jest okropna. Nie jest zła, to można by jeszcze zrozumieć. Tylko zimna jak lód i ironiczna.
- Co to znaczy ironiczna? - spytał Muminek.
- Wyobraź sobie na przykład, że pośliznąłeś się na maślaku i siadłeś prosto w oczyszczone grzyby - objaśniła Too-tiki. - Rzeczą naturalną byłoby oczywiście, gdyby twoja Mama rozgniewała się. Ale nie, nie gniewa się.
Natomiast mówi zimnym, miażdżącym tonem: "Rozumiem, że lubisz ślizgawkę, ale byłabym ci wdzięczna, gdybyś się ślizgał z daleka od jedzenia". Tak mniej więcej.
- Oj, jak nieprzyjemnie - powiedział Muminek.
- Prawda? - zgodziła się Too-tiki. - Właśnie w ten sposób postępowała ta ciotka. Była ironiczna od rana do wieczora, aż w końcu kontury dziecka zaczęły się blednąć i zacierać się. W ubiegły piątek już wcale jej nie było widać. Wtedy ciotka oddała ją mnie, mówiąc że nie może zajmować się krewnymi, których w ogóle nie widzi.
- A co zrobiłaś z ciotką? - spytała Mi z największym zaciekawieniem. - Stłukłaś ją?
- Tego rodzaju postępowanie nie ma znaczenia w stosunku do osób ironicznych - odrzekła Too-tiki. - Wzięłam więc Nini do siebie do domu. A teraz przyprowadziłam ją tu, żebyście ją znów zrobili widzialną.
Nastąpiła krótka przerwa.
Tylko deszcz bił o dach werandy. Wszyscy patrzyli na Too-tiki i myśleli.
- Czy ona mówi? - spytał Tatuś.
- Nie. Ale ciotka zawiązała jej na szyi dzwoneczek, żeby wiedzieć, gdzie ona jest.
Too-tiki wstała i znowu otworzyła drzwi.
- Nini! - zwołała w mrok.
Chłodny i wilgotny zapach jesieni wpłynął na werandę, na mokrą trawę padł prostokąt światła. Po chwili na dworze rozległ się dźwięk dzwonka. Słaby i pełen wahania, zabrzmiał na schodach, a potem umilkł i nisko nad podłoga widać było w powietrzu srebrny dzwoneczek wiszący na czarnej tasiemce. Nini musiała mieć bardzo cieniutką szyję.
- Więc jesteś - powiedziała Too-tiki. - Oto twoja nowa rodzina. Jest trochę zwariowana, ale w ogóle to bardzo sympatyczna.
- Dajcie dziecku krzesło - powiedział Tatuś i spytał: - Czy ona potrafi przebierać grzyby?
- Ja nic o niej nie wiem - odrzekła Too-tiki. - Przyprowadziłam ją tylko. Mam teraz kupę innych zajęć. Zajrzyjcie któregoś dnia i dajcie znać, jak wam idzie. Hej!
Gdy Too-tiki wyszła, rodzina Muminków siedziała w zupełnym milczeniu spoglądając na puste krzesło i srebrny dzwoneczek. Po jakimś czasie jeden z prawdziwków wolno uniósł się w powietrze. Niewidzialne łapki oczyściły go z igliwia i ziemi, a potem grzyb został pokrajany na drobne kawałki i wrzucony do salaterki. Z kolei drugi grzyb uniósł się w powietrze.
- Strasznie emocjonujące! - powiedziała Mi, której to ogromnie zaimponowało. - Spróbujcie dać jej coś do jedzenia.
Chciała zobaczyć, czy będzie widać, jak jedzenie zjeżdża do żołądka.
- Co, na miłość boską, należy zrobić, żeby znowu była widzialna?! - wybuchnął Tatuś zatroskany. - Czy nie powinno się pójść z tym do lekarza?
- Nie sądzę - odpowiedziała Mama. - Może ona chce być niewidzialna jakiś czas. Too-tiki mówiła, że jest bardzo nieśmiała. Myślę, że najlepiej zostawić dziecko w spokoju, dopóki coś się nie zmieni.
Tak też zrobili.

----------------------------------------------------
Ciąg dalszy pod nowym zdjęciem :) czyli - część 2.
https://www.garnek.pl/jonasz/4756966

massi

massi 2009-03-18

Nie mogę narzekać chociaż praca pochłonęła mnie bardzo,czasami zastanawiam się czy robię się pracoholikiem :)))ale bardzo lubię to co robię więc jestem szczęściarzem.No i biegam aby zmierzyć się z maratonem to moje wyzwanie.Z narzekania to jedynie brakuje mi gór:)))))

muminek

muminek 2009-03-19

WSPANIALE JONASZKU !! Rewelacyjny pomysł, zrobiłeś to super :)) Też czasem jak Nini chcę być niewidzialna.....i dobrze jest mieć zawszę nadzieję, wielki buziak za MUMINKI !!

ttora

ttora 2009-03-19

....no tak....Muminki!!! Dzięki za przypomnienie ich historii! Bardzo fajnie to zrobiłeś. Życzę Ci dobrej nocy....pełnej bajkowych snów...:))))))

dodaj komentarz

kolejne >