Wczoraj. Baryłek po wizycie u rzeźnika. Godzina walki ze łzami w oczach by dotrzeć do domu, w półtora ekipy (piechol w narkozie i po głupim jasiu). A musiałam go sama załadować do taryfy, wyładować, doprowadzić do domu i zanieść na 1 piętro. ani lekarz, ani kierowca nie pokwapili się z pomocą przy 35kg przelewającym się przez ręce psa. Love niektórzy ludzie...
Dziś wizyta kontrolna i za tydzień ściągamy szwy. Ma(my) się ku lepszemu.
szczuru 2013-03-15
no i bądźmy szczerzy:
brat też nie pokwapił się z pomocą zbytnio.
a mi mówiłaś, że taryfiarz coś tam pomógł.
no to jak było w końcu?
ulaiza 2013-03-15
A taki uśpiony waży z trzy razy więcej niestety........
luthien 2013-03-15
taryfiarz trzymał smycz psa,co by nam się pod łaponogami nie kręciła i otworzył bagażnik i zamknął i otworzył z powrotem.
bloody1 2013-03-21
Oj...Jak sie ma-cie???
Zdaje sie,ze determinacja jest najlepszym pomocnikiem,niestety...
sherif 2013-04-09
Jaką ty kochana jesteś cmok cnok
bloody1 2013-04-11
Sie okazuje,ze weterynarz weterynarzowi nierowny.
Moj Parowa mial nowotwor pecherza moczowego,ale my trafilismy na ludzi z wiedza i oddanych pracy. Parowki juz dawno nie ma,ale pamietam ile pomogli nam lekarze od zwierzat i jestem im za to wdzieczna. Zycze Wam,zebyscie trafiali na kompetentnych specjalistow,a przede wszystkim na dobrych ludzi...
Zdrowiej Baryla!!!