Taka historia w dwóch odsłonach.

Taka historia w dwóch odsłonach.

Dziś w formie reportażu.

Jest godzina 11.20.

Pod pewien blok mieszkalny podjeżdża na sygnale karetka pogotowia oznakowana literą "P".
Znawców tematu to oznaczenie dziś może wprowadzić w błąd,gdyż oznakowanie specjalistyczne od dawna-czyli od początków pandemii wzięło w łeb.

Biegiem wypada z niej ratownik wraz z kierowcą ,obydwaj obładowani przygotowanym sprzętem (obydwie ręce zajęte plus duża torba przez ramię i plecak) wpadając do pewnego mieszkania.

Po ponad dwóch godzinach kierowca wychodzi na zewnątrz,zrzuca maskę i rękawiczki,zrasza i przeciera aerozolem twarz a następnie ręce.

Zakłada nowe środki.

Potem otwiera tylne drzwi ambulansu i z trudem wyciąga ruchome nosze,które sam potem z trudem stara się je wciągnąć na piętro.

W tym czasie ratownik,po tak długiej akcji reanimacyjnej czuwa na ustabilizowaniem się funkcji życiowych pacjenta.

Kierowca po kolejnym kwadransie wraca i przez radiotelefon (dyspozytora słychać doskonale) zaczyna wymianę informacji z dyspozytorem,dotyczącą stanu pacjenta oraz prośbę o wskazanie szpitala,do którego może pilnie zawieźć chorego.

To znów trwa około 20 minut.Nie będę tego już opisywał.

Po jakimś czasie na zewnątrz wynoszony jest pacjent (kierowca i ratownik) z ciągle prowadzoną zaawansowaną(mechaniczną) resuscytacją krążeniowo-oddechową przy pomocy urządzenia "Lucas".

Nawet doświadczeni ratownicy po kilkunastu minutach prowadzenia masażu serca odczuwają zmęczenie. Ręcznie nie da się utrzymać takiego tempa. Urządzenie Lucas-2 oczywiście nie zastąpi człowieka, ale będzie skuteczniej wykonywało masaż klatki piersiowej. Gdy w grę wchodzi ratowanie ludzkiego życia, tempo takiego masażu odgrywa ogromne znaczenie.

Tu dopiero widać,że wysłany ,typowy dwuosobowy zespół ratownictwa medycznego jest skazany na przegraną,jeżeli wokół chorego nie znajdzie się trzecia i czwarta osoba,która wspomoże swoimi rękoma ratowników.

Bo na noszach(a te czasem trzeba prowadzić kilkadziesiąt lub więcej metrów do chorego od karetki) nie mieszczą się aparaty służące do podtrzymywania funkcji życiowych jak na przykład butle z tlenem,czy inne,podtrzymujące funkcje życiowe wraz z przenośnym źródłem zasilania- -co widać na moim okrojonym(zachowanie anonimowości) z konieczności zdjęciu.
Zwłaszcza ,gdy pacjentem okazuje się osoba otyła.

Tu na szczęście z pomocą ratownikom stanęło grono sąsiadów i członek rodziny.

Karetka na sygnale odjeżdża z pacjentem o 15.05.

Jaka z tego moja konkluzja?

Szanujmy załogi ambulansów medycznych,gdyż to co Oni teraz wyczyniają,powinno być Im zapisane na specjalnej ścianie chwały,w każdym mieście i osadzie.

Według mnie (a potwierdzają to znawcy tematu)właśnie to Ich znajomość profesji,Ich praktyka,umiejętność szybkiej i trafnej oceny sytuacji,zaangażowanie i czas poświęcony pacjentowi na miejscu zdarzenia -jak tu-to gwarancja skutecznego ratowania życia.

Bo samo szybkie dowiezienie pod tlenem i po aplikacji leków do szpitala ,to ryzyko długiego oczekiwania w kolejce do przyjęcia na oddziale ratowniczym.

Pierwsze minuty i godziny efektywnej pracy zespołu ratownictwa medycznego to podstawa sukcesu.
Zwłaszcza przy zawale czy udarze.

Dlatego dziś pozdrawiam wszystkich RATOWNIKÓW.
Zupełnie inny całkiem świat ,którego mózgiem są odpowiedzialni za zdrowie Polaków naznaczeni na wielu poziomach kierowania służbą zdrowia w czasie pandemii przez Prezesa, jest relacja w galerii Kolegi Ricky'ego.

I z tym omijanym tematem do osobistego przemyślenia ,zostawiam Was na weekend.

Przypominam,że w swoich felietooonach poruszam trudne tematy,ale opisuję tylko te zdarzenia i fakty,które można znaleźć w oficjalnej przestrzeni medialnej,zaś te układają mi się w pewien trend,który nazywam po swojemu i dlatego w takiej formie dzielę się jego opisem z Wami.


Czytajcie,czytajcie!
To wcale nie przeszkadza w wierze.
Potwierdzam to swoim przykładem.

Copyright 1693 @ maska33

davie

davie 2020-11-21

Ekipa sobie poradziła, pacjent na razie uratowany.
Teraz szybki przejazd do szpitala i tutaj zapora
niemożności...nie ma miejsca, nie da się,
szukajcie miejsca gdzie indziej, gdzie? szukajmy.
Pacjent niestety nie dożyje dalszej pomocy.
Umiera....Takie są teraz czasy.

kerion

kerion 2020-11-21

Wygląda jak na krawędzi, ale teraz taka jest ich teraz praca.
Wymowna fota.

halka

halka 2020-11-21

Niesamowite...przecież cała ta akcja,to bez kwadransa aż 4 godziny!!!
No cóż... lekarzy,pielęgniarek nie doceniało państwo polskie więc opuścili kraj i pracują gdzie indziej.
Pozwól,że się dołączę do Twoich pozdrowień dla Ratowników Medycznych...bo przyszło im pracować w niezwykle trudnych warunkach.

comitak

comitak 2020-11-22

Wdzięczność moja dla ratowników medycznych nie ma granic.

henry

henry 2020-11-23

w każdym środowisku są różni ludzie..
ale ratownikiem jest się chyba z powołania.. to ludzie, ktorzy nigdy nie byli docenieni...!!

dodaj komentarz

kolejne >