W piwoniach
Za namową wiosny wpłynął do ogrodu,
hojną dłonią dotknął dające cień krzaki.
Był tym oczywistym wśród licznych dowodów,
że piękno posiadać może i ktoś taki.
Scałowywał krwistość czerwieni, a biele
muskał delikatnie majowym oddechem.
Wiedział, że prawdziwa miłość też istnieje
on zwykły pędziwiatr, ona jak Demeter.
Rozrosła się bujnie, dając piękne kwiaty,
wierna tylko jemu, wielbiona przez tłumy.
A nie był to ogród szczególnie bogaty,
gdzie spróchniały płotek i maleńki strumyk.
Ty też nieodporny na wiosenne wdzięki,
oddychasz wciąż szybciej, dłońmi błądzisz po mnie.
Odciskając usta w ramiączkach sukienki,
podajesz mi pierwsze wiosenne piwonie.
annaG