Nie ma nic lepszego niż psia prostota myślenia.
Zupełnie z Antkiem dziś nie mogłam się dogadać.
Najpierw jest ok, a potem sama nie wiem o co sie chłopakowi rozchodzi.
Przyszedł po 4 dniach jakby nigdy nic. No rozumiem, znamy się rok i wcale mi się nie musi tłumaczyć, ale to co robil przekracza moją świadomość.
Najpierw usiadł 10 metrów dalej i spoglądał na mnie, od czasu rzucając kilka słów żebym go zostawiła w spokoju.
Potem łaskawie przyszedl zobaczyć co mu przyniosłam, nadal jednak zachowywał duży dystans.
Jak to sie mówi przez żołądek do serca i chyba się sprawdziło. Dał się nawet zbliżyć i pomiziać.
Po chwili zrobił afere, syczał żebym sobie poszła, bo za dużo tego i nie chce mnie widzieć.
Siadłam w pewnej odległości, a on przyglądał się, po czym mrucząc przygalopował i ocieral się mi o plecy. Pierwszy raz od roku podszedł.
I tak chodził mi na kolanach przez 10 minut. Do niczego go nie zmuszalam, aż w pewnym momencie znowu się obraził, zaczął syczeć i odstraszać.
Kazał żebym sobie poszła...
No coż...
Ciekawe kiedy się zjawi i w jakim będzie nastroju.
Naprawde czasami nie mogę go zrozumieć.
Jest zbyt skomplikowany.