mlord 2008-05-28
To było tak: w ciemności nocy z gałązki wylazł żywy pączek.
Rozklejał się, ptakami kwiląc; O świcie - westchnął. To był początek.
Godzinę blisko się dokwiecał, leniwie drzemiąc w ciepłej wiośnie.
Ciągnęły go z lepkiego gniazdka kwieciste ptaki coraz głośniej.
Godzinę blisko się upierzał, barw upatrując po ogrodzie.
Wyciągał go z zawięzi miękkiej skrzydlaty wietrzyk coraz słodziej.