Droga do nikąd

Droga do nikąd

To było zimą bodajże dwa lata temu. W tamtych okolicach zacząłem bywać coraz częściej. Pewien spacer z nią pod pretekstem porobienia kilku ciekawych zdjęć lasu i okolic. Nie powiem, bo zrobiłem kilka fajnych perełek i wypad wcale nie poszedł na marne. Lecz głownie nie zdjęcia przykuły moją uwagę stąpając po tamtej ziemi. Szliśmy wzdłuż drogi, rozmawialiśmy, śmialiśmy się, gwałciłem co chwile spust migawki w canonie by uchwycić coś fajnego. W głąb drogi było coraz ciemniej, mroczniej, coraz ciekawiej. Przestałem się odzywać i w milczeniu i z zachwytem spoglądałem ciągle na boki podziwiając okolice. Wtedy ogarnął mnie zachwyt i taka jakby dziwna energia. Podziwiałem każdy fragment nierównej ziemi, każdą krzywizne drzewa, każdy szlak drogi, które w całej tej aurze wydawały spójną i mega tajemniczą całość. Coś jak gra przygodowa z nutą horroru. W oddali dostrzegałem piękny zachód słońca gdzie barwa nieba powoli przeradzała się z pomarańczowego na bardziej czerwony. Blask resztek promieni nadał niepowtarzalny wygląd i perspektywę tej okolicy. Byłem w pełni podekscytowany. W głębi duszy nie chciałem by ta chwila się kończyła. Tym bardziej że byłem przy niej. No cóż... Przyroda nie była łaskawa i robiło się już coraz ciemniej i zimniej a my dalej grasowaliśmy po lesie. Słuchałem opowieści odnośnie tego miejsca z jej dzieciństwa i wspólnych wyjazdów rowerowych. Byłem wsłuchany w to bardziej niż w relacje jakiegokolwiek meczu. Nie mam co ukrywać - interesują mnie takie rzeczy. A ja dalej w milczeniu przemierzałem kolejne metry z latającą jak radar głową. Te miejsca cholernie urzekają. Niby nie niosą w sobie wyjątkowego piękna w postaci bogatych zasobów czy malowniczości gdzie każdy przyznałby wtedy racje ale właśnie takie \\\"coś z niczego\\\". Wchodząc w taki stan czuje się taką podświadomość mikroklimatu którego w innym miejscu się nie zazna. Kto wie, może takich miejsc jest więcej tylko jeszcze o tym nie wiemy...

(brak komentarzy)

dodaj komentarz