****

****

76. ROCZNICA WYBUCHU POWSTANIA WARSZAWSKIEGO
Nadzieja, która zmieniła się w rozpacz.
Bohaterstwo, które zmieniło się w tragedię.
Walczące miasto, które zmieniło się w cmentarzysko.
63 dni walki z tyranią. 63 dni wiary w wolność.
1 sierpnia 1944 - 2 października 1944.

Idąc do Powstania, młodzi chłopcy i dziewczęta składali przysięgę:
"W obliczu Boga Wszechmogącego i Najświętszej Maryi Panny,
Królowej Korony Polskiej,
przysięgam być wierny Ojczyźnie mej, Rzeczypospolitej Polskiej,
stać nieugięcie na straży jej honoru,
o wyzwolenie z niewoli walczyć ze wszystkich sił,
aż do ofiary mego życia.
Prezydentowi Rzeczypospolitej Polskiej,
Naczelnemu Wodzowi i wyznaczonemu przezeń Dowódcy Armii Krajowej,
będę bezwzględnie posłuszny,
a tajemnicy niezłomnie dochowam,
cokolwiek by mnie spotkać miało.
Tak mi dopomóż Bóg".
"Wolność" Krzysztof Kamil Baczyński
Przebudź się! Jesteś wolny,
choćbyś, jak w ziemi duch,
szedł dołem dookolny.
Przebudź się! Jesteś wolny -
zbudź tylko słuch!

Otworzysz bramy gwarne,
i łuki triumfalne
muzyki, która w chmury
trwa dymami pożarów,
z dołu do góry.

Otwórz oczy! Ty jesteś,
tryskający powietrzem,
zdrój żywy.
Żeś przez ciało przykuty
i żeś ciała upływem -
żyj w wietrze!

I poszli. Kilkadziesiąt tysięcy młodych powstańców, także dzieci. Pełni zapału, ale słabo uzbrojeni. Uzbrojony był co dziesiąty powstaniec. Inni mieli zdobyć broń w walce lub podjąć ją z rąk poległych kolegów.
A ginęli szybko...
"Trzeba umieć ludzi pokochać,
jeśli nie ogniem - ustami wyrzucać jasność.
Życie, jak granat wybucha. Wybuchło. Zgasło."
(Krzysztof Kamil Baczyński)

"Z głową na karabinie" Krzysztof Kamil Baczyński
Nocą słyszę, jak coraz bliżej,
drżąc i grając, krąg się zaciska.
A mnie, przecież, zdrój rzeźbił chyży,
wyhuśtała mnie chmur kołyska.

A mnie, przecież, wody szerokie,
na dźwigarach swych niosły - ptaki.
Bzu dzikiego bujne obłoki
były dla mnie, jak uśmiech matki.

Krąg powolny - dzień czy noc - krąży,
ostrzem świszcząc, tnie już przy ustach.
A mnie, przecież, tak, jak i innym,
ziemia rosła tęga - nie pusta.

I mnie, przecież, jak dymu laska,
wytryskała gołębia młodość.
Teraz - na dnie śmierci wyrastam,
ja - syn dziki mego narodu.

"O mój ty smutku cichy" Krzysztof Kamil Baczyński
O mój ty smutku cichy, smutku gwiazdek maleńkich,
nazywałem, szukałem, brałem ciebie do ręki.
Jak to się ciało twarde, tak - w piasek albo glinę -
zamienia w moich dłoniach pragnienie każde w winę.

Jak to się, kiedy dotknę, kwiat przeobraża w ciemność,
a poszum drzew - w głuchotę, a chmury - w grzmot nade mną.
Jak to ja, nieobaczny, mijam sam sobie, błahy.
I rzeźbię. Zanim zacznę - marmur wypełniam strachem.

Jak to ja nasłuchuję błyskawic w niebie trwogi.
Jakże to ja nazywam każde czynienie - Bogiem.
Otom strzęp oderwany od drzewa wielkich pogód,
sam swym oczom - nieznany, obcy swojemu Bogu.

Oto słyszę, jak w popiół przemieniam się, i kruszę.
I coraz mniejszy ciałem - wierzę we własną duszę.

"Westchnienie" Krzysztof Kamil Baczyński
Deszczu srebrne gałązki rosną,
jak gotyckich krużganków motyl.
Ptaki dzwonki zielone niosą
na przejrzystych wstążeczkach lotu.
Jeden uśmiech dziecinnych lądów,
błękitniejszy mi jest niż woda,
bo mnie żłobi niedobra mądrość,
bo się kończy nieżywa młodość.

"Elegia o chłopcu polskim" Krzysztof Kamil Baczyński
Oddzielili cię, syneczku, od snów, co, jak motyl, drżą.
Haftowali ci, syneczku, smutne oczy rudą krwią.
Malowali krajobrazy w żółte ściegi pożóg,
wyszywali wisielcami drzew płynące morze.

Wyuczyli cię, syneczku, ziemi twej na pamięć,
gdyś jej ścieżki powycinał żelaznymi łzami.
Odchowali cię w ciemności, odkarmili bochnem trwóg.
Przemierzyłeś po omacku najwstydliwsze z ludzkich dróg.

I wyszedłeś, jasny synku, z czarną bronią w noc,
i poczułeś, jak się jeży w dźwięku minut zło.
Zanim padłeś - jeszcze ziemię przeżegnałeś ręką.
Czy to była kula, synku, czy to serce pękło?

"Niebo złote ci otworzę" (fragm.) Krzysztof Kamil Baczyński
Niebo złote ci otworzę,
w którym ciszy biała nić,
jak ogromny dźwięków orzech,
który pęknie, aby żyć
zielonymi listeczkami,
śpiewem jezior, zmierzchu graniem.
Aż ukaże jądro mleczne
ptasi świt.

Ziemię twardą ci przemienię
w mleczów miękkich płynny lot.
Wyprowadzę z rzeczy cienie,
które, prężąc się jak kot,
futrem iskrząc - zwiną wszystko
w barwy burz, w serduszka listków,
w deszczów siwych splot.

I powietrza drżące strugi,
jak z anielskiej strzechy dym,
zmienię ci w aleje długie,
w brzóz przejrzystych śpiewny płyn.
Aż zagrają, jak wiolonczel
żal - różowe światła pnącze,
pszczelich skrzydeł hymn.

Jeno wyjmij mi z tych oczu
szkło bolesne - obraz dni,
które czaszki białe toczy
przez płonące łąki krwi.
Jeno odmień czas kaleki,
zakryj groby płaszczem rzeki,
zetrzyj z włosów pył bitewny,
tych lat gniewnych czarny pył.

https://www.youtube.com/watch?v=QRZWs__iKoY

KRZYSZTOF KAMIL BACZYŃSKI pseud. Krzyś (ur. 22 stycznia 1921, zm. 4 sierpnia 1944), polski poeta czasu wojny, podchorąży, żołnierz batalionu "Parasol" AK, jeden z przedstawicieli "pokolenia Kolumbów".
4 sierpnia 1944 starszy strzelec podchorąży "Krzyś" nie miał służby. W jednym z pokojów pałacu Blanka rozmawiał z kolegą z oddziału. Stojąc obok okna, wychylił się zza ściany. Wtedy niemiecki snajper pociągnął za spust.
W tym miejscu nie było walk, nie było regularnej strzelaniny. Od czasu do czasu padały strzały z Teatru Wielkiego, gdzie zamelinowali się Niemcy lub Ukraińcy, służący hitlerowcom. Na jednej z przeciwległych kamienic, na dachu, ulokował się tzw. gołębiarz - niemiecki strzelec wyborowy, który celował tam, gdzie tylko zauważył jakąś postać lub choćby ruch firanki. Snajper dojrzał w oknie Baczyńskiego i strzelił. Kula trafiła poetę w głowę, zabijając go na miejscu.
Krzysztof zginął w czwartym dniu Powstania Warszawskiego. Miał 23 lata.
"Baczyński miał ślad od kuli z lewej strony, i trochę zamazany krwią policzek" - wspominała sanitariuszka Janina Grzybowska "Nita". "Gdy przyszłam, mieli już go wynosić. Popatrzyłam, przyklękłam, badam puls - nie czuję. Mówię: Taki młody człowiek i gdzież to głowę wysadził? - Bo już mi powiedzieli, że się wychylił".
Pochowano go na dziedzińcu pałacu Blanka. Ciało złożono w trumnie, a nad świeżo rozkopaną ziemią rozległa się salwa honorowa. Po wojnie, ciało Krzysztofa przeniesiono na Cmentarz Wojskowy na Powązkach w Warszawie.
W 2018 Krzysztof Baczyński został pośmiertnie odznaczony Krzyżem Komandorskim Orderu Odrodzenia Polski. Otrzymał też Medal za Warszawę 1939-1945 oraz Krzyż Armii Krajowej.
https://www.youtube.com/watch?v=AMn_85Z3izU

https://www.youtube.com/watch?v=brftyIVBy4c

W Powstaniu Warszawskim zginęła także żona Krzysztofa, BARBARA DRAPCZYŃSKA-BACZYŃSKA (ur. 13 listopada 1922, zm. 1 września 1944). Była w ciąży. Miała 21 lat.
"Basia przeczuwała, że coś jest nie tak. Nie miała żadnych wiadomości od Krzysztofa. Kilkanaście dni po rozpoczęciu powstania przypadkowo spotkała "Morsa", kolegę Krzysztofa z "Parasola". Mężczyzna już od dobrych paru dni wiedział o śmierci "Krzysia", jednak nie powiedział o niej Basi, okłamał ją. Dziewczyna mu nie uwierzyła. Czuła, że jej mąż nie żyje, ponieważ gdyby żył - znalazłby sposób, żeby się z nią skontaktować, była tego pewna.
Wydaje się, że Barbara szukała śmierci. Wiedziała o bombardowaniach, a mimo to nie chciała siedzieć w piwnicy. Nie przejmowała się ciążą, widać było, że straciła wszelkie chęci i sens życia.
26 sierpnia 1944 Basia nieostrożnie wyszła z kryjówki. W pobliżu uderzył pocisk. Jeden z odłamków szkła ugodził ją w głowę. Dziewczynę próbowano ratować, przeprowadzono nawet trepanację czaszki, która jednak nie powiodła się - to były przecież warunki polowe.
Basia bardzo cierpiała, na zmianę traciła i odzyskiwała przytomność. Gdy miała krótkie przebłyski świadomości, szeptała, że wie, iż Krzyś nie żyje i ona też już nie chce żyć.
Po pięciu dniach męczarni, 1 września 1944, Barbara zmarła, przyciskając do piersi tomik poezji swojego męża i dyplom tajnej podchorążówki, ukończonej przez Baczyńskiego. "Ze względu na warunki konspiracyjne, dyplom miał postać mieszczącego się w dłoni kartonika....

(komentarze wyłączone)