Po niebie co błękitem świeci
zamrożone jak sorbecik
sanie z lodu suną śmiało
białe chmury przecinając
Na tych saniach Zima siedzi
A ciągnie je pięć niedźwiedzi
Wszystkie misie są polarne
- z wierzchu białe, wewnątrz czarne
wszystkie śmieją się do siebie
że tak mogą gnać po niebie
Choć pozornie takie same
każdy inne ma zadanie:
Pierwszy specjalista leci
od zawiei i zamieci
Drugi sprawdza bystrym okiem
gdzie i jaki wisi sopel
Szronem zawiaduje trzeci
(ten co prycha kiedy leci)
Czwarty marszczy białą brew
- to polarnej zorzy szef
Piąty, gdy nadejdzie pora
skuwa stawy i jeziora
lodem. A gdy aura bura
do przerębli daje nura.
I choć po tej galopadzie
dyszy każdy niedźwiedź w stadzie
Posiorbując mimochodem
mrożoną herbatę z miodem
każdy aż ze szczęścia ryczy
w blasku Wielkiej Niedźwiedzicy
Weronika Kowalkowska