Widziałam cuuuudowny zachód słońca…

Widziałam cuuuudowny zachód słońca…

…chciałam Wam go pokazać, więc zapakowałam aparat i w drogę. Cieszyłam się ogromnie… po całym tygodniu zabiegania, w końcu mam aparat w ręku. Przybyłam na miejsce, wyjęłam go i…. nic. Zepsuty? Pomyślałam, ale nie, zapomniałam wziąć do niego baterii…:))
cd. Odnośnie zapomnianych baterii, Południe w Afryce…, gdy stoi się w słońcu nie ma cienia lub… jest niewielki… Fajne, co? A wszystko za sprawą położenia Botswany, na zwrotniku Koziorożca. Jest na drodze specjalne oznaczenie tego miejsca…
Zatem samo południe, a my mamy sprawę do załatwienia na Policji. Nie widziałam w tym dla mnie nic interesującego, więc nie miałam zamiaru ruszać się z domu, ale… być w Afryce i nie ujrzeć afrykańskiego posterunku… wybito mi z głowy, tłumacząc, że na wycieczce równych sobie w tym względzie atrakcji nie doświadczę… Bez dużego zapału postanowiłam dać sobie i innym spokój w tej sprawie i pójść. Kłócić się nie było o co, a że mi gorąco… nikogo ten fakt nie przekonywał, wszystkim było… Ale gorąco to zrobiło mi się w trakcie załatwiania tej niewielkiej w sumie sprawy (podpis na jakimś dokumencie i pieczątka). No bo ile może trwać załatwianie jednego interesanta… Otóż może… i to długo, bo…
Weszliśmy do porządnego baraku, były tam ze trzy, cztery niewielkie pomieszczenia… skierowano nas do jednego z nich. Zagracony niemiłosiernie, w kącie stały jakieś dwa zdezelowane krzesełka, za dwoma biurkami, zawalonymi aż po sam czubek papierami, siedział przystojny, młody, czarny policjant w ładnym mundurze. Prosił, abyśmy usiedli, i dobrze, że usiedliśmy, gdyż wyglądało na to, że jesteśmy jedynymi interesantami, a policjant ma czas. O tym, że w Afryce nikt się nie spieszy, wiedziałam trochę, ale tu doświadczyłam tego osobiście. Najpierw była rozmowa o wszystkim… co słychać, a skąd przyjechałam… gdy zadzwonił na biurku telefon. Pan Policjant odebrał i rozpoczął z kimś rozmowę… dyskutował żywo, śmiał się niemal do łez i gestykulował… Minęło z 20 minut. My siedzimy, prawie nie rozmawiamy, cierpliwie czekamy, a on ciągle gada. Zaczęłam się zastanawiać, o czym i z kim rozmawia tak długo. Szeptem usłyszałam, że ze swoim kolegą, opowiada o ostatnim weekendzie i grillu. No, dobra. Zajęłam się własnymi myślami… czas płynie, a on ciągle gada, my ciągle czekamy, my czekamy, a on gada.
Nie wytrzymałam i spytałam, ile można rozmawiać o grillu. Usłyszałam, że teraz opowiada koledze, jak wybrał się na ryby. Hmmmm, ryby to długi temat, więc uzbroiłam się w cierpliwość. I dobrze, bo niedługo skończył i mieliśmy okazję wyłuskać sprawę na nowo. Już przystawił nawet pieczątkę…. Gdy wpadł do tego pokoju inny policjant. Potrzebny był mu jakiś klucz. Więc ten za biurkiem zaczyna go szukać…!!! Grzebie wśród tej sterty papierzysk, wyjął jedną szufladę i zaczyna z niej po kolei wszystko wykładać… wykłada i wykłada…ludzie.. to damska torebka jest wielkim makro, jeśli chodzi o pojemność posterunkowych szuflad… JEST. No, już tylko podpis, niech to szybko poukłada i wychodzimy… Ale zadzwonił telefon, więc wzrokiem pełnym nadziei spojrzałam na niego, ale odebrał. Nie zrozumieliśmy się… no cóż, bywa. Więc znowu rozpoczął rozmowę… było mi w tym momencie wszystko jedno, szkoda tylko, że nie znałam języka setswana, bo poczytałabym sobie leżącą gazetę i czas szybciutko by minął… On rozmawia, my spoglądamy na siebie, czy kogoś nie poniosą nerwy i nie narobi bałaganu, wszak to samo gniazdo stróży prawa, więc CIERPLIWOŚĆI.
Wpada ten z tym znalezionym kluczem, ten za biurkiem rozmawia przez telefon, a ten się śmieje i mówi, że to nie ten klucz. NIE… postanowiłam wyjść… poproszono, bym została, bo nie wypada.
Mi wyjść nie wypada, a jemu zajmować się bzdurami w miejscu pracy to można…
Po dłuższej chwili skończył rozmawiać i zaczął szukać drugiego kluczyka…. Poszła w ruch druga szuflada, ale ktoś coś krzyczy z głębi korytarzyka.. okazuje się, że wołają właśnie jego. Ucieszyłam się… przemówią mu do rozsądku i nauczą szanować czas interesantów, potrącą premię, no niech go od razu z pracy nie zwalniają… przecież można mu tylko wytłumaczyć, że… Wykorzystałam miejsce, dok. na 1 fotce...

orfeusz

orfeusz 2008-10-10

a gdzie kreda

bmator

bmator 2008-10-10

wiesz co dzis widzialem wlasnie najpiekniejszy zachod slonca nad Wisla... i nie zabralem aparatu........ech...[dobrej nocki zycze ;)]

greta

greta 2008-10-10

jak ciemno........ w końcu idzie noc Małgosiu, musi byc ciemno:)) Miłego wieczorku......bedzie jeszcze niejeden taki ładny, może ładniejszy.

libra

libra 2008-10-10

cicho wszedzie glucho wszedzie.....

fantazos

fantazos 2008-10-10

Wiesz,te plemienne obyczaje murzyni nadal obserwują w Stanach.Najważniejsze są pogaduszki z wielką ilością śmiechu wsród "swoich"podczas gdy klienci czekają.Gdyby to był Biały to prawie natychmiast ktoś by na niego zaczął krzyczeć,rządać managera itd.Ale że to murzyn wszyscy czekają we wscieklej ciszy.Krytykowanie murzynów byłoby widziane jako Rasizm.Oni o tym wiedzą lepiej niz tabliczkę mnożenia i podwajają przyjemność ignorowania co zwykła upszejmość by dyktowała.Te dwie Cywilizacje nie mają nic wspólnego.

laurea

laurea 2008-10-10

..okropnośc,!(idę dalej ,na drugą fotke ).

espania

espania 2008-10-10

W krajach Południowej Ameryki nazywa się to "maniana"

henry

henry 2008-10-10

jestes niesamowita... pod czarną fotka sie wpisuję ludzie.. dlaczego? bo ich czarujesz slowem!!

sochaczew

sochaczew 2008-10-11

Małgosiu jesteś fenomenalna :)*

niema

niema 2008-10-12

hmmmmmm,,,,, ciekawe opisy nie powiem;;)))

dodaj komentarz

kolejne >